---------- 10:37 25.04.2006 ----------
robal34 pisze:Witam, pozdrawiam i od razu włączam się do dyskusji. Mam wrażenie , że kuratorzy sami niejednokrotnie powodują taką sytułację nie chcąc brać odpowiedzialności za podjęte decyzje. Jest to zauważalne szczególnie przy składaniu wniosków.
Witam, nie do końca się z Tobą zgadzam, uważam, że niejednokrotnie jest akurat odwrotnie , tzn. na posiedzeniach wykonawczych np, w przedmiocie zarządzenia wykonania warunkowo zawieszonej kary pozbawienia wolności sąd na tyle mocno akcentuje , że to na wniosek kuratora zarządza karę do wykonania,że skazani są przekonani , że to kurator jest " sprawcą " ich pobytu w ZK( nawet jeśli podstawą wniosku był paragraf 1 art.75 kk- obligatoryjne zarządzenie kary ).Czasami mam więc nieodparte wrażenie , że to Wysoki Sąd uchyla się od odpowiedzialności za podjętą decyzję w tej sprawie.A ma wyłączność na podejmowanie decyzji w takich sprawach.Kurator jedynie wykonuje ustawowy i kodeksowy obowiązek ( często przykry dla niego samego)- zawiadamiania sądu o nowych okolicznościach i faktach w życiu dozorowanego ( ponowne skazanie , uchylanie sie od obowiązków nie zawsze zawinione przez dozorowanego itp)Przyznam się , że czasem z ogromnym trudem i oporami przychodzi mi formułowanie stosownych wniosków , mając świadomość ich konsekwencji nie tylko prawnych ale przede wszystkim dla dalszego życia dozorowanych.Częściej jednak ubolewam nad tym, że czas ich rozpatrywania i wykonawstwo decyzji sądu są tak rozciągnięte w czasie, że zatraca się sens naszej pracy, bo dozorowani zapominają już , za co idą "siedzieć".
"Tracąca sens wykonywanej pracy"-ka2
---------- 11:37 ----------jurek pisze:Tak jak kesey też jestem ciekaw co masz na myśli robal.
A co do poprzednich wypowiedzi to najpierw musimy zacząć szanować sami siebie a potem żądać tego od innych. Szanowanie to moim zdaniem polega na ty, że musimy sami żądać kategorycznie egzekwowania naszych praw musimy sami wypowiadać się w cztery oczy na trudne tematy, musimy sami mieć odwagę powiedzieć Prezesowi lub Ko "nie nie proszę pana to nie jest tak ……". Do tego wszystkiego potrzeba jest jednak cywilna odwaga a jeszcze bardziej wiedzy i jeszcze raz wiedzy. Jeżeli chcemy dyskutować i żądać egzekwowania naszych praw lub być wiarygodni nasz rozmówca musi wiedzieć już przed dyskusją, że nie rozmawia się z nami na zasadzie „bo tak i już”.
Czy wiecie o czym pisze nie wiem czy jasno to przedstawiam ????
Rozumiem Jurku o czym piszesz.Myślę też, że ważny jest szacunek wzajemny wśród kuratorów, a idąc dalej tym tokiem- kuratorów rodzinnych i dorosłych.Jeśli bowiem nie staniemy w jednym szeregu a dalej damy się "wpuszczać" w kanał porównań statystycznych i licytacji pt Kto robi więcej a kto mniej - grozi nam katastrofa.Już kiedyś to pisałam - nie dajmy się zwariować,miejmy świadomość, że MS ma zupelnie inne cele swych działań niż kuratorzy.
Jeśli kierownik zespołu( lub Ko) nie szanuje "swoich" kuratorów - to nie zawalczy również o respektowanie ich praw wobec zwierzchników.Nie wyobrażam sobie bowiem , że to szeregowi kuratorzy mają dyskutować indywidualnie z Prezesami, Ko,ministerstwem itp - z pominięciem oczywiście sytuacji , gdy trwa wspólne zebranie wszystkich zaintereowanych.A jak się już wielokrotnie przekonałam, to wtedy większość milczy - nie wiem, czy ze strachu przed kompromitacją( brak wiedzy?), czy z asekuranctwa ,egoizmu i lenistwa, czy po prostu z braku umiejętności prezentowania publicznie swego zdania.
Dlatego myślę, że oprócz odwagi cywilnej poszczególnych kuratorów konieczna jest odwaga cywilna całego Zespołu + właściwa postawa jego kierownika.Ale wydaje mi się , że to pozostanie długo w sferze "pobożnych życzeń"...Bardzo chciałabym się mylić,
liczę,że nasza "młodzież kuratorska" ( nie skażona komuną)zdoła przełamać ten stereotyp-" siedzieć cicho
i nie wychylać się
" - z całym szacunkiem dla wszystkich - ka2