Nadzory Alk- czy mają sens?

Tematy związane z funkcjonowaniem kuratorskiej służby sądowej w pionie rodzinnym.

Moderatorzy: Ultima, BBG, Sasquatch

Nadzory Alk- czy majĄ sens?

Postautor: artuditu » 26 kwie 2006, 10:10

Zastanawiam się jak w innych zespołach w polsce traktowane są nadzory Alk. Tzn czy są wogóle zlecane kuratorom bo wiem że nie we wszystkich sądach takie nadzory istnieją, czy w nadzorze jest to leczenie niestacjonarne czy też stacjonarne? U mnie są zlecane dwa rodzeje leczenia. A druga sprawa to jaki jest okres oczekiwania na leczenie? U mnie przy dobrych układach pół roku!!! Co robicie w takich sytuacjach? jak tłumaczycie rodzinie że muszą jeszcze pół roku czekac aż - mąż, ojciec, konkubent - pójdzie na leczenie?! Piszę mąż, ojciec, konkubent bo z reguły to mężczyźni po wypiciu sprawiają większe problemy mające wpływ na rodziny!!!
U nas w sądzie walczymy by nadzory nad uzależnionymi nie były zlecane kuratorom!!! Wielokrotnie jest tak, a właściwie w 99%, że ten nadzór nie przynosi efektu, że alkoholik nadal pije, unika kontaktu z kuratorem, swoim piciem męczy rodzinę!!! Nie mówie żeby zostawia te rodziny na pastwę losu, ale do póki system leczenia nie ulegnie zmianie to funkcja kuratora w nadzorach nad alkoholikami będzie się ograniczała do zabawy w kotka i myszkę z podopiecznym!!! może trochę uogólniam ale czy tak nie jest?

Zapraszam do dyskusji innej niż nowe standarty obciażenia :)
artuditu
 
Posty: 30
Rejestracja: 25 kwie 2006, 19:56
Lokalizacja: Made in Poland
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: kur@tork@ » 26 kwie 2006, 19:17

artuditu pozwól że nie zgodzę się z twoim zdaniem co do skutków nadzoru w sprawach Alk. U mnie w sądzie jest ok. 10% nadzorow w sprawach Alk (głównie tam gdzie sa małoletnie dzieci albo osoby starsze czy niedołężne pozostajace pod opieka alkoholika). Sprawozdania piszemy raz na dwa miesiące - opisowe. Powierzamy nadzory kurtaorom społecznym ktorzy na codzień są terapeutami od uzależnień (znajdź w swoim środowisku takich ludzi !) Tacy kuratorzy naprawdę wiedzą jak przekonywać alkoholika do zaprzestania leczenia i podjecia leczenia.
Kolejna rzecz: faktycznie na miejsce w szpitalu czeka się bardzo długo podobnie jak i trudny jest termin w niestacjonarnym zakladzie. Tu poradzilismy sobie tak, że przy parafiach powstały Kluby trzeźwościowe, przy MOPS- ie Klub AA, ostatnio alkoholik po przejściu odpowiwednich szkoleń i wyjściu z nałogu zalożyl Klub - wsoarcie dla swoich kolegów. Mamy luksus bo jest super działajacy Wojewódzki Ośrodek TU i W. My kuratorzy naprawdę staramy się "zyć w zgodzie", wspołpracować z tymi wszystkim formalnymi i nieformalnymi instytucjami i organizacjami, wspomagac ich w różny sposób, dowartościowywać. Interes mamy taki, że naszego Alk zanim się doczeka na termin to kierujemy do w/w po to, żeby zaczął mysleć o swoim piciu i życiu.
Nie mamy 100 % sukcesow, może 10% i to chyba zawyżone ale zauwazylam, że od dwoch, trzech lat przestalismy tak mysleć negatywnie o skutkach leczenia jak TY.
Pogodzilismy się z niekonsekwencją Ustawy: obowiązek leczenia a w zakladzie leczącym: prawo człowieka do wybory leczenia sie albo nie.
Może też alkoholicy zorienowali się, że sąd z powodu ich picia faktycznie ubezwłasnowolnił ich kolegę a innego wsadził do więzienia za znęcanie się nad rodziną.
kur@tork@
 
Posty: 72
Rejestracja: 26 sty 2006, 15:19
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: artuditu » 26 kwie 2006, 23:02

Zazdroszcze optymizmu i efektów ale... mimo iż działa na moim terenie klub AA jest PLU to nakłonienie uzależnionego do pójścia do klubu AA graniczy z cudem!!! Przedewszystkim 90% podopiecznych nie widzi problemu, a pozostałe widzi ale to nie przeszkadza im w piciu!!! Pracuje na terenach poPGRowskich gdzie alkohol to forma zapłaty w zasadzie za wszystko!!! I jest ogólne przyzwolenie społeczne!!! W momencie gdy podopieczny ma dojecha 30 km do poradni pojawiają sie problemy!!! Nie mówie żeby nic nie robic!!! Mówię tylko że zaplecza brak na leczenie a rodzina widzi w kuratorze zbawienie po czym okazuje się że realia sa inne!!! Znalezienie kuratora z kręgu terapeutów jest u mnie tak trudne że raczej niemożliwe, bo problemy sa paradoksalnie z jakimi kolwiek kuratorami społęcznymi!!! Może w dużych miastach problem nie istnieje ale w Sądach małych w terenie gdzie ludzie mieszkają w lasach gdzie nic nie jeździ tylko listonosz i kurator wygląda to troche inaczej!!! Smutne ale prawdziwe!!!
Nie samą pracą człowiek żyje!!!
artuditu
 
Posty: 30
Rejestracja: 25 kwie 2006, 19:56
Lokalizacja: Made in Poland
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: kesey » 27 kwie 2006, 0:05

Takie nadzory istnieją i po okresie, gdy ich liczba stopiowo malała, przeżywają swój renesans. Ostatnio panuje moda, ażeby orzekać także nadzór, gdy uczestnik postępowania zostaje zobowiązany do podjęcia leczenia odwykowego w placówce stacjonarnej.
Należę raczej do zwolenników zniesienia sądowego zobowiązania do podjęcia leczenia odwykowego. Postaram się przedstawić kilka argumentów, przemawiających za tym stanowiskiem:
1. wtórna wiktymizacja ofiar przemocy w rodzinie- osoba doznająca przemocy ze strony czlowieka nadużywającego alkoholu jest mocno zdeterminowana i przezwycięża barierę lęku i poczucia niemocy, w chwili, gdy występuje z wnioskiem do GKRPA, lub MKRPA ufając w potęgę wymiaru sprawiedliwości (często właśnie tam najpierw trafiają osoby, które chcą zmienić swą sytaucję, ale nie decydują się na złożenie zawiadomienia o przestępstwie). Efekt końcowy, po przeprowadzeniu kilkumiesięcznej procedury, łacznie z postępowaniem przed sądem, skutecznie zniechęca tę osobę do zwrócenia się w jakiejkolwiek innej sprawie do wymiaru sprawiedliwości.
2. przymus zewnętrzny nie sprzyja wzbudzeniu motywacji wewnętrznej- cała aktywność osoby uzależnionej ukierunkowuje się na "oszukanie" tego wrednego typa, ktory każdego miesiąca przyłazi do jej domu, a jeszcze na dodatek wypytuje sąsiadów, czy nie widzieli jak kulturalnie spożywał sobie piwo pod murkiem (istnieje znaczny odsetek klientów, ktorzy po zakończonej terapii idą coś chlapnąć, ażeby odreagować zmęczenie).
3. zobowiązanie, w przypadku którego nie istnieją jasne i jednoznaczne konsekwencje jego złamania, deprecjonuje wizerunek sądu (chyba, że ktoś uważa, iż w kategoriach porownywalnych do zsyłki na Sybir należy postrzegać zobowiązanie do podjęcia leczenia w placówce stacjonarnej).
4. cała procedura (nader kosztowna- diety członków komisji, wynagrodzenia biegłych, koszty sądowe) obciąża w całości Skarb Państwa. Wydaje mi się, iż korzystniejszym byłoby zagospodarowanie tych środków np. na zatrudnienie streetworkerów, funkcjonujących w ramach istniejących poradni odwykowych, czy klubów AA i buszujących w okolicach najbardziej obleganych przez "koneserów" sklepów monopolowych.
I to byłoby na tyle.
Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
kesey
VIP
VIP
 
Posty: 1736
Rejestracja: 25 kwie 2005, 23:51
Lokalizacja: Częstochowa
Podziękował : 51 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Postautor: michal » 27 kwie 2006, 9:03

W 100 % zgadzam się z "artuditu"!!! A nawet w 101 :D U mnie praktycznie w każdej sprawie o leczenie odwykowe jest orzekany nadzór kuratora, niezależnie, czy jest to leczenie stacjonarne, czy nie. Sprawy z Alk stanowią znaczną część obciążenia. Przewodniczący Wydziału jest zdania, iż bez nadzoru nie będzie w ogóle leczenia. Problem w tym, że nawet jak jest nadzór to leczenie niekoniecznie jest. Sytuację mam bardzo podobną do tej jaką ma "artu" - tereny wiejskie, małomiasteczkowe, alkohol to rodzaj waluty. Pije 90 % populacji męskiej w wieku powyżej 16 roku życia. Dobrowolnie leczyć się nie chcą, bo nie mają żadnej motywacji, nie uważają, aby mieli jakikolwiek problem. Częstym tekstem z ich strony jest "Piję jak wszyscy! Co się Pan czepia akurat mnie? Tu wszystkich trzeba by na odwyk położyć!" To niestety prawda. :(
O takim komforcie jaki ma "Kur@tork@" mogę tylko pomarzyć! Jak chłop ze wsi, do której nawet drogi nie ma (AUTENTYK!) ma dojechać 25 km do najbliższego punktu spotkań AA o godz. 18 w piątek? Na dodatek w grudniu. ¯adnych połączeń autobusowych, brak samochodu, jedynym środkiem transportu jaki ma do dyspozyji jest stary, rozklekotany rower. Tak jest niestety rzeczywistość. Wcale mu się nie dziwię, że nie pojedzie. Też bym na jego miejscu nie pojechał.
Z umieszczeniem na oddziale jest u mnie tak, że mam do dyspozycji miesięcznie 3 - 5 miejsc w trzech szpitalach a około 80 osób do umieszczenia, w tym około 15 takich na wczoraj! Jak tu rozstrzygnąć, który z nich powinien trafić na oddział pierwszy? Ponadto bywa tak, że nawet jeżeli trafi na oddział to niekoniecznie tam zostanie. Lekarz spyta się go, czy wyraża zgodę na leczenie, on powie, że nie i po wszystkim! Facet wraca do domu razem z policją, która go wcześniej wywiozła. Wiecie jak ja się potem czuję? Co mam powiedzieć rodzinie, którą spotkam za parę dni, a która liczyła, że ojciec/mąż trafi na odwyk, wyjdzie trzeźwy i w domu wreszcie będzie normalnie?
A jeszcze a pro pos współpracy z lekarzami na oddziałach. Słowa pana ordynatora jednego z oddziałów do mojej koleżanki gdy zadzwoniła spytać się go o możliwość przyjęcia podopiecznego "Spier... wy wszyscy z tego Sądu! Mam was w d... Nikogo nie przyjmę i nic mi nie zrobicie!" Co Wy na to?
A tak na koniec jeszcze tylko jedna uwaga, bo mi się chyba wszystkie żale wylewają na tę sytuację. Jaki jest sens orzekania obowiązu leczenia odwykowego i nadzoru kuratora dla człowieka lat 70 parę, starego kawalera, który mieszka sam, nikomu nie wadzi, nikomu nic nie robi, nie przeszkadza, w żaden sposób nie narusza porządku prawnego, a pije dłużej niż mój ojciec ma lat? Człowiek jest analfabetą, w zw. z czym żaden oddział na terapię go nie przyjmie! Co faciem robić przez dwa lata nadzoru? Chyba tyle, że jeździć do niego, na ten koniec świata, na którym on mieszka. Gdyby leczenie z nadzorem było orzekane w sytuacjach, gdzie są małoletnie dzieci, to jeszcze widzę w tym sens, ale tutaj?
Zazdroszczę warunków pracy i dobrego samopoczucia "Kur@torce". Naprawdę. Bo ja mam niestety jak "artuditu".

Na koniec pozdrowienia dla "Keseya"!!! Jak zawsze bardzo sensowana, mądra i rzeczowa odpowiedź!!! Dla mnie nr 1 na forum!!! :D
michal
 
Posty: 81
Rejestracja: 26 sie 2005, 15:10
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 1 raz

Postautor: romantico25 » 27 kwie 2006, 9:47

Moim zdaniem nadzory Alk powinny nadal istniec:to jest jedna a niekiedy jedyna droga do tego by nie tylko moc pomagac alkoholikowi ale takze jego rodzinie i czesto kuratorzy powinni sie skupic tez na rodzinie-jest takie stare powiedzenie "lepiej zapobiegac niz leczyc" i tutaj sie sprawdza to, nawet jak nie uda sie proces "uzdrowienia" alkoholika to mozemy pomoc jego rodzinie. Trzeba pamietac, że najwiecej alkoholikow w mlodym wieku wychodzi z takich rodzin wiec mozemy uchronic inne osoby nad zgubnym nalogiem. Inna kwestia jest to, ze alkoholizm jest choroba, dosyc specyficzna- jakby nie orzeczone nadzory w tych sprawach dosyc czesto nie byly by poruszane kwestie ( sprawy karne) zwiazane ze znecaniem sie nad czlonkami rodziny, orzeczane kary, wiec trzeba takze spojrzec na to z tej perspektywy. Nie ukrywanym faktem jest to iz dosyc czesto takie nadzory sa bardzo trudne i nie przynosza efektow w postaci leczenia alkoholia ale tez sa inne osoby. Moze i sie myle, ale od tego jest forum by swoje pogdlady takze zamiescic
romantico25
 
Posty: 44
Rejestracja: 09 lut 2006, 15:14
Lokalizacja: lubelskie
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: kur@tork@ » 27 kwie 2006, 11:08

Ja mam taka optymistyczna ponoć naturę i ciesze się z byle czego.
Nie jestem z wielkiego miasta tylko średniego i okolicznych gmin z wsiami i przysiółkami gdzie też nie ma czasami drogi dojazdowej. Raz jak miałam takiego Alk z lasu to zaraz na początku napiosałam wniosek o zmianę na stacjonarne leczenie ale zanim do tego szpitala (do cywilizacji dla Alk) dotarł to kazałam mu raz w tygodniu systematycznie jeździć dl gminy do ośrodka zdrowia. Tam lekarz (ogólny) badał podopiecznego mojego, zlecała i w miarę mozliwości wykonywał mu różne badania - poza ratowaniem zdrowia fizycznego mojego Alk chodziło głównie o to, żeby Alk wytrzeźwiał chociaż raz w tygodniu, umył się i ubrał. POtem pojechał do szpitala i tam został nie tyle "wyleczony" z alkoholizmu co zsocjalizowany. Ciekawe jak teraz zyje ? nadzór sie juz skończył, trzeba by o niego spytać w gminie...
kur@tork@
 
Posty: 72
Rejestracja: 26 sty 2006, 15:19
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: michal » 27 kwie 2006, 13:56

Do "Kur@torki". Nie myśl, że się Ciebie czepiam, ja naprawdę zazdroszczę Ci tego, że masz tego rodzaju możliwości. Podziwiam też optymizm, bo mnie niestety, raczej te sytuacje dobijają.
Odnośnie tego, że gość przynajmniej częściowo ograniczył picie dzięki nadzorowi, to ja się zgadzam. Owszem jakiś procent podopiecznych z uwagi na nadzór przestaje pić, albo zmniejsza ilość wypijanego alkoholu. Niewielka grupa wprawdzie, ale zawsze. Ale jeżeli facio sobie to wszystko nieładnie mówiąc olewa, to pomyślmy - co my tak naprawdę możemy im zrobić? ¯adne tłumaczenie, wyjaśnianie, proszenie nic nie daje. Można wysyłać na oddział jeżeli bardzo pije. I w zasadzie tyle. Gość powie, że chce pić bo mu się to podoba i już. Pojedzie na odwyk i tak jak pisałem nie wyrazi zgody na leczenie. Albo nawet przejdzie terapię i wróci do domu, a pierwszą rzeczą, którą zrobi to niestety się upije. Tak jest rzeczywistość. I co wtedy? Nic! Następna możliwość umieszczenia go na oddziale za kilka miesięcy. Efekt? Zapewne podobny. A co w tym czasie można zrobić? NIC! ¯adnej możliwości zmotywowania go do czegokolwiek. Nie ma żadnych instrumentów prawnych, żeby go zdycyplinować. Nie stawia się do grupy, na terapię bo mu się nie che i nic mu za to nie można zrobić. Dostanie wezwanie na sesję wykonawczą, nie stawi się i co? Nic. To niestety jest, jak dla mnie paranoja! Bo jeżeli już instytucja taka jak Sąd zajmuje się człowiekiem, wydaje względem niego orzeczenie, pracownik Sądu, czyli kurator wkracza do jego życia, ma nadzorować wykonywania przez podopiecznego decyzji Sądu, to MUSZ¡ też być konsekwencje za to, że ktoś do tego orzeczenia się nie stosuje! Jeżeli ktoś jest na tyle sprytny, a są tacy, że zorientuje się w sytuacji, wie że nic mu nie można zrobić, to nawet nie wpuści Cię do mieszkania, bo zdaje sobie sprawę, że za to nie ma żadnej konsekwencji! I wtedy wszystko to - komisja odwykowa, Sąd, kuratora, to jedna wielka kpina.
michal
 
Posty: 81
Rejestracja: 26 sie 2005, 15:10
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 1 raz

Postautor: kur@tork@ » 27 kwie 2006, 21:51

---------- 21:48 27.04.2006 ----------

POdobnie można narzekać i w nadzorach Opm bo cuż takiego można zrobić nieodpowiedzialnym rodzicom? zabrac im dzieci do placówki?i czyja to będzie strata wieksza, rodziców czy dziecka? Niejeden chciałby wiedzieć że jego odpowiedź jest prawdziwa.

Np miałam problem żeby policja wykonala nakaz doprowadzenia bo Alk musi byc trzeźwy. Umawialam się z zona Alka że jak tylko przyjdzie podpity mąż to ona telefonuje do policjanta X.Miałam rozpisane na kilka dni jak pracują patrolowi i oni wiedzieli że taki telefon będzie. Przyjeżdżali i nawet nie musiał sie taki ALk bardzo rzucać a POlicjanci i tak go brali na "dolek" na posterunek do piwnicy i tam czekal prawie całą noc na przesłuchanie "w kolejce W między czasiwe wytrzeźwiał i rano policjanci od konwoju mieli go gotowego. ¯ona Alk byla przygotowana : w reklamówce jak do spzitala dla męża wszystko było piżama , dokumenty, szczoteczka do zębow. I tak jechał, do dziewczyn a izbie przyjęć mówiłam : nie tłumaczcie tak wyraźnie jakie ma prawa bo raz taki mądry to powiedzial a ja mam w d ..leczenie i szybciej przyjechał do domu niz policjanci.

Ale tak naprawdę to masz Michał racje - zarządzenia wykonawcze do Ustawy o leczeniu odwykowym pozostawiają wiele do życzenia. Moim zdaniem powinien byc system "kar zastepczych" dla niestacjonarnych a stacjonarnych do psyhiatryków na oddzial odwykowy za kratki tak jak ze spraw karnych.

---------- 21:51 ----------

przepraszam za błędy ortograficzne ale mysle tylko o tym projekcie o standardach a tak naprawdę to żeby odpocząć w te dni wolne, wtorek mamy wolny a sobote pracującą ( o ile można tu mówic o czasie wolnym od pracy!!).
kur@tork@
 
Posty: 72
Rejestracja: 26 sty 2006, 15:19
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: mamut » 27 kwie 2006, 23:36

Już pisałem-mam dość fikcji w nadzorach Alk,czekam,aż ten zapis ustawy stanie się historią niechętnie wspominaną.Nie znam przymusu-no niech będzie,że zobowiązania-do leczenia innej choroby niż alkoholizm.A udział w zajęciach AA to tylko niewiwlka część całej terapii!
Awatar użytkownika
mamut
k.zawodowy
k.zawodowy
 
Posty: 126
Rejestracja: 29 lis 2005, 1:18
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 1 raz

U nas każde postanowienie o leczeniu ambulatoryjnym

Postautor: Reksio » 19 sty 2010, 21:06

tzw. otwartym poparte jest nadzorem kuratora. Kiedy powierzam kuratorowi prowadzenie nadzoru jednoczesnie informuję uczestnika kto będzie prowadził nadzór oraz wysyłam skierowanie do Poradni Odwykowej z informacją o dniach i godzinach przyjęć, rejestracji itp. Jednocześnie zobowiazuję nadzorowanego ( wyznaczam mu konkretny termin ) dostarczenia zaswiadczenia z Poradni Odwykowej, że się zgłosił i w jakich dniach ma obowiazek uczęszczania na terapię. W wiekszości ( ogromnej ) nadzorowani ten obowiazek mają w tzw. glebokim poważaniu. I nie dziwie się. Poradnia Odwykowa jest wylacznie w mieście powiatowym, a co ma zrobić alk mieszkający dajmy na to jakies 50 km w zapadłej wiosce, gdzie autobus dojeżdża tylko rano i po południu? Jeżli ze sprawozdań wynika, że chłopina ( i nie tylko ) chleje na umór wtedy sporządzam wniosek o zmianę postanowienia i zastosowanie wobec takiej osoby przymusowego leczenia odwykowego w warunkach stacjonarnych. I szczerze mówiąc wszystko to psu na budę. Terminy przyjęcia na oddzial odwykowy jakie wyznacza szpital wynoszą niemal dwa lata więc szanse umieszczenia takiego osobnika sa niemal zadne, gdyż samo postanowienie zgdnie z ustawą ważne jest dwa lata. Blędne koło. A więc przyznacie, że cała ustawa o wychowaniu w trzeźwości jest chora podobnie jak chorzy od uzależnienia alkoholowego i ze skutkiem natychmiastowym sprawy o przymusowe leczenie odwykowe powinny być zabrane z sądów rodzinnych. My kuratorzy rodzinni nie mamy żadnych narzędzi, by skutecznie egzekwować nałożony przez Sąd obowiązek. Pozdrawiam serdecznie .

Odkurzyłeś Reksio stary temat, dlatego zdecydowałem się wyłaczyć Twój post z wątku, w którym go napisałeś i przenieść go tutaj. Do tytułu tego wątku dodałem także słowa "czy to ma sens?", aby wiadomo było w jakim kontekście prowadzona jest w nim dyskusja o nadzorach w Alk. kesey
Reksio
 
Posty: 19
Rejestracja: 29 lis 2008, 9:55
Lokalizacja: świętokrzyskie
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: artuditu » 29 sty 2010, 10:45

Niestety w niektórych miejscach w PL takie są właśnie realia.
Jednym z rozwiązań jest poproszenie przewodniczęcego wydziału o spotkanie z zespołem rodzinnym i przedyskutowanie za i przeciw. Efekt jest różny ;) ale rozmawiac i przedstawiac swoje racje warto.
Nie samą pracą człowiek żyje!!!
artuditu
 
Posty: 30
Rejestracja: 25 kwie 2006, 19:56
Lokalizacja: Made in Poland
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Re: Nadzory Alk- czy majĄ sens?

Postautor: TOJA87 » 27 lut 2010, 19:08

[quote="artuditu"]Zastanawiam się jak w innych zespołach w polsce traktowane są nadzory Alk. Tzn czy są wogóle zlecane kuratorom bo wiem że nie we wszystkich sądach takie nadzory istnieją, czy w nadzorze jest to leczenie niestacjonarne czy też stacjonarne?

Jestem społecznym od 2,5 roku. Przez ten czas miałam 5 nadzorów z ALk , wszystkie na leczenie stacjonarne. Praca...trudna, czasem ręce opadają.
A jednak 3 poszło na leczenie, Jeden z nich już rok na such , dwaj pozostali świeżo po więc trudno powiedzieć.
U nas na leczenie czeka sie około 1 roku, wiec jesli tylko się udaje to namawiam na leczenie niestacjonarne...żaden nie wytrzmał:)).
Ja radze sobie w ten sposób. angazuje rodzine do pracy. W momencie najbardziej korzystnym( kiedy widac zmęczenie piciem ) zaczynam, bądź ja bądź wspołmalżonek, dzwonić do ośrodka do którego jest skierowanie. W piatek wieczorem lub w sobote rano. Wtedy wiadomo juz ze delikwent "zaplanowany" sie nie stawił i mój nadzorowany wchodzi na to miejsce. Dzięki temu po pierwsze leczenie odbywa sie wcześniej a po drugie nadzorowany idzie na to leczenie w momencie kiedy sam czuje sie z piciem źle.
TOJA87
 
Posty: 4
Rejestracja: 27 lut 2010, 17:27
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: Aurelius » 27 lut 2010, 19:46

Co prawda historia nie dotyczy nadzoru w sprawie Alk., lecz wpisuje się w tę problematykę. Ostatnio (w listopadzie 09) organizowałem swojemu dozorowanemu leczenie odwykowe. Dozór w warunkach zawieszenia kary p.w. Wcześniej z mojego wniosku nałożony obow. powst. się od nadużywania alk. Gość wcześniej niediagnozowany, lecz z wyraźnym zespołem abstynencyjnym. W końcu wyraził wolę do poddania się leczeniu odwykowemu. Bardzo szybko udało mi się załatwić miejsce w Woj. Szpitalu Neuropsychiatrycznym w Lublińcu. Praktycznie od ręki. W rozmowie z lekarzem ustaliłem, ze trzeba tylko dzień wcześniej lub w dzień przyjazdu ustalić, czy jest wolne łóżko. Chodzi o oddział detoksykacyjny. Następnie po oddziale detoksykacyjnym personel sam organizuje termin przyjęcia na oddział terapeutyczny, aby był zbieżny z koncem detoksu. Dozorowanego zawiózł jego szwagier. Odbył pełne leczenie - 2 miesiące (10 dni detoksykacji organizmu, resztę na terapeutycznym) - szczerze zaskoczył mnie tym ;).
Identycznie jest w Szpitalu w Toszku, lecz tam już czeka się na oddział terapeutyczny i to mnie nie urządzało. W innych ośrodkach jak Gorzyce, czy Parzymiechy już trzeba czekać na termin ok. 2 - 3 miesięcy.
Generalnie sytuacja, którą opisalem dot. osoby wymagającej w pierwszej kolejności detoksykacji, czyli z zespołem abstynencyjnym. Sytuacja jest tez taka, ze osoba, u której występuje wyraźny zespół abst. (np. padaczka, delirium), winna być przyjęta od razu, albowiem jest to stan zagrażający jej zdrowiu i życiu. Pozostaje tylko kwestia jej woli do podjęcia dalszego leczenia po umieszczeniu w szpitalu. Kończąc historię, to owy dozorowany niestety już tydzień po wyjściu, wrócił to picia i obecnie ponownie wpada w ciągi opilcze.
Także we właściwości mojego SR jest kilka ośrodków (jak wspomniany Lubliniec), gdzie fajnie się współpracuje z personelem i są możliwości szybkiego umieszczenia. Wystarczy tylko, tzn. aż ;) zmotywować podopiecznego.
Nasze życie publiczne i społeczne będzie przecież takie jakim go uczynimy. Nikt nie zrobi tego za nas, ale i nikt nie powinien tego robić bez nas. (...) Tylko oportuniści i ludzie leniwi sądzą, że jest inaczej, wizjonerzy i liderzy z prawdziwego zdarzenia stawiają sobie zadania i z uporem godnym słusznej sprawy dążą do ich zrealizowania.
prof. Zbigniew Lasocik

______________
Obrazek
Awatar użytkownika
Aurelius
VIP
VIP
 
Posty: 2836
Rejestracja: 17 sty 2006, 0:09
Lokalizacja: Katowice
Podziękował : 231 razy
Otrzymał podziękowań: 277 razy


Wróć do Kuratorzy rodzinni

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości