Jestem kuratorem społecznym od dwóch lat. Działam w pionie rodzinnym. Kończąc studia z resocjalizacji wiedziałem, że chcę zostać kuratorem zawodowy. Studia skończyłem z wyróżnieniem, no i normalną koleją rzeczy złożyłem dokumenty na aplikację. Po około roku oczekiwania otrzymałem jakże wyróżniające zaproszenie do przystąpienia do egzaminu na aplikację. Odrazu wziołem się do pracy. Wrzuciłem w umysł wszystkie potrzebne informacje. Pomyślałem wiedza plus moje doświadczenie powinny mi pomóc...Nic bardziej błędnego...
Na miejscu okazało się że 150 osób walczy o 2 ETATY na ten rok i kolejne 5 na przyszły. Pomyślałem, że dam z siebie wszystko...otrzymałem test...
Jakież było moje zdziwienie...Test nie zabezpieczony w żaden sposób, nie opisany...Poprostu puste rubryki. Pomyślałem, wiedzą co robią, więc pokornie wypisałem imię i nazwisko, nr telefonu i adres. Pani zabrał głos informując nas, że wyniki testów nie zostana ogłoszone, a osoby wybrane zostana o tym powiadomione w terminie nie określonym. Znów pomyślałem, że to jakies bzdury...ale nie, oni wiedza co robią. Czas start. Rzuciłem się na pytania i ... ręce mi opadły ... Pytania momentami z kosmosu, z WOS-u, z Uni Europejskiej, o prezydencie, o zgromadzeniu narowodym, no poprostu o tym bez czego kurator nie jest wstanie pracowac z podopiecznymi

Wyszedłem z sali i na korytarzyku spotkałem moją koleżankę, która miała właśnie przystąpić do tego samego egzaminu. Poinformowałem ją co jest, jak jest i jakie są warianty...pomyslałem może trafi na podobne pytania...TRAFI£A...PYTANIA BY£Y TE SAME a dowodu też nie chcieli...NIE MA TO JAK BYÆ DZIECKIEM KOGO¦ WA¯NEGO!!!!
Pozdrawiam tych, którzy pracują z pasji...
Lingostarr