Temat pisze moja koleżanka.
SZUKAM POMOCY W ODZYSKANIU SWOICH DZIECI
Dzieci są umieszczone w rodzinie zastępczej. Powody tego były takie, że jeszcze obecny mój mąż (jestem w trakcie rozwodu) stwarzał sytuacje, które zagrażały moim dzieciom jak i mi. Były częste interwencje Policji, Straży Pożarnej, gdyż mąż wracał do domu pod wpływem alkoholu. Budził dzieci, robił awantury, tłuk szyby, talerze, szklanki. Zachowanie jego było takie, że bałam się o zdrowie i życie dzieci.
W czasie związku małżeńskiego dzieci miały wielką więź z ojcem bo „pokazywał” że jest kochanym tatusiem, więc nie chciałam występować o rozwód. Ja pracowałam, więc podejmował się opieki nad dziećmi.
Dopóki młodszy syn spacerował sam w centrum miasta bez nadzoru ojca po godzinie 20.00. Sytuacje powtarzały się nie raz. Bez opieki ojca syn zaczął sprawiać problemy szkolno-wychowawcze, zaczął uciekać ze szkoły. Będąc w pracy dostawałam telefony od znajomych, że moje dziecko włóczy się samo po mieście. Dzwoniłam do męża by wyjaśnić tą sytuację, ale niestety nie odbierał ode mnie telefonów. Do tej pory nie wiem gdzie był mój mąż i co robił w danej chwili.
Z tego incydentu mojemu synowi przyznano kuratora, który objął nadzorem kuratorskim pozostałem moje dzieci.
Sytuacje w domu nie poprawiały się, wręcz przeciwnie agresja mojego męża wyraźnie się nasilała aż do tego stopnia, że popadł w obłęd "chorobliwej zazdrości", że widział mnie wszędzie, śledził mnie. Tego dnia moje dzieci zostały pod opieką mojego ojca (dziadka), mąż zaczepił nawet obcą kobietę na mieście myśląc że to ja. Uciekałam z dziećmi z domu przed agresywnym mężem do znajomych w celu spędzenia spokojnej nocy oraz zapewnieniu im bezpieczeństwa.
Z kuratorem uzgodniliśmy, że dziecko zostanie umieszczone w placówce szkolno-wychowawczej z internatem, bym mogła spokojnie pracować, gdyż mąż odprowadzając mnie z dziećmi na bus do pracy, uciekał, zostawiając je ze mną co utrudniało mi wyjazd do pracy. Mąż nie był w stanie dopilnować pieczy nas synem.
W tym czasie, gdy zorganizowałam opiekę swojego ojca (dziadka dzieci) do pozostałych dzieci, mąż pijany pojawiał się na przystanku z którego zawsze odjeżdżałam do pracy i stwarzał prowokujące sytuacje do mojego ojca, by oddał mu dzieci pod opiekę.
Pewnego dnia – w późnych godzinach nocnych – mąż wrócił do domu. Stwarzał awantury prowokując mnie opowieściami „jak to mu było w agencji towarzyskiej”, dzieci już spały i chcąc uniknąć kolejnej awantury i ich obudzenia napisałam do koleżanki sms-a z prośbą o spotkanie by ochłonąć i uspokoić się. Po powrocie na górę zastałam drzwi zamknięte na środkowy zamek, do którego nie posiadałam klucza, był pijany, wyzywał mnie i oświadczył, że nie wpuści mnie do domu. Poprosiłam go by sam wrócił do dzieci ale odmówił, nadal obrzucając mnie wyzwiskami, postanowiłam pójść na policję.
Kierując się w stronę komisariatu, dostrzegłam i zatrzymałam przejeżdżający radiowóz prosząc o pomoc, opowiedziałam o całym zdarzeniu – w tym czasie mąż uciekł z domu. Policjanci poprosili bym zadzwoniła do męża by wrócił i mogli z nim porozmawiać, ale mąż oświadczył, że nie zamierza przychodzić, że teraz jestem cyt.: „suką policyjną!”. Po kilkunastu próbach skontaktowania się z mężem zatrzymani przeze mnie policjanci zawiadomili Oficera Dyżurnego, tam również szukano kontaktu z mężem - na daremno. Nie zamierzał wrócić. Oficer Dyżurny wysłał 2 patrole samochodowe i 1 patrol pieszy celem odnalezienia męża, jednak i to też nie dało rezultatu. Postanowiliśmy wezwać Straż Pożarną, która otworzyła mi drzwi do domu. Po tym zdarzeniu odbyła się sprawa w sądzie i ustalono, że dzieci zostaną przydzielone rodzinie zastępczej.
Przez jakiś czas stosunki rodziny zastępczej do moich dzieci przebiegały bez zarzutów do momentu, gdy najstarszy syn przekazał mi nagranie z telefonu komórkowego na którym to był syn właścicieli rodziny zastępczej straszy pająkami moją córkę. Fakt ten zgłosiłam do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie jednak i tam fakt ten został zapomniany. Zgłosiłam również, iż mój syn przebywający w internacie przywożony był co 2 tygodnie, ta sytuacja uległa zmianie po mojej interwencji, otrzymałam widzenia z dziećmi co 2 tygodnie w domu rodziny zastępczej. Po pewnym czasie kurator zdecydował, że widzenia będą się odbywać poza miejscem zamieszkania rodziny zastępczej, więc zabierałam razem z mężem dzieci do domu. Kurator oznajmił, że dla dobra dzieci widzenia będą organizowane razem, by widziały że rodzice są razem. Relacje między mną a mężem jednak nie uległy zmianie i chcąc uniknąć znów awantur przy dzieciach wystąpiłam o podział czasu w widzeniach z dziećmi.
Trzy dni temu tj. 17.05.2008r. w weekend, zabrałam dzieci na plac zabaw odległy od domu około kilkanaście kilometrów. Nie mając dogodnego powrotu, spóźniłam się na przekazanie dzieci ojcu, zawiadamiając o tym fakcie kuratora. Wtedy otrzymałam telefoniczne wyzwiska i pogróżki od męża. Obawiając się o bezpieczeństwo dzieci jak i moje, poprosiłam o pomoc kolegę. Gdy pojawiłam się z dziećmi w miejscu przekazania, mąż siedział w „ogródku piwnym” pijąc piwo. Postanowiłam nie przekazywać mu dzieci. Poinformowałam o zaistniałej sytuacji, kuratora – zostawiając mu wiadomość na skrzynce głosowej, jak i również rodzinę zastępczą. W chwili mojego oddalenia, mąż wpadł w szał, prowokując, wyzywając i opluwając mojego kolegę, wystartował z rękoczynami do kolegi, który w obawie o bezpieczeństwo dzieci i moje ostudził jego zapały agresji powalając go na ziemię i prosząc go by zastanowił się co robi w obecności swoich dzieci. Po incydencie postanowiłam zabrać dzieci na plac zabaw. Po jakimś czasie dostałam telefon od rodziny zastępczej z prośbą o dostarczenie dzieci. Czekając na autobus, zabrałam dzieci na zapiekanki, gdzie zjadły jeszcze ciepły posiłek, chwilę później pojawił się jeszcze bardziej pijany mąż wygrażając mi i koledze. W trosce o bezpieczeństwo dzieci wezwałam taksówkę i wraz z kolegą dostarczyłam dzieci na miejsce.
Następnego dnia, zadzwonił do mnie kurator oznajmiając mi, że widzenia z dziećmi zostały zawieszone z powodu pojawienia się kolegi. Na próżno próbowałam wyjaśnić kuratorowi sytuację pojawienia się ze mną kolegi. Uznał że sprowokowałam męża.
Na dzień dzisiejszy sytuacja nie uległa zmianie i nie mogę widywać swoich dzieci.
Nie wiem gdzie się udać i co dalej robić
Chcę odzyskać dzieci a kurator i rodzina zastępcza wyraźnie mi to utrudnia.
PROSZÊ O POMOC !!!