witam mam pytanie zwiazane z sytuacja ktora od dluzszego czasu rozwija sie w mojej rodzinie. Jestesy malzenstwem od 4 lat mam 2 dzieci 3 lata i 2 lata zona ma corke z poprzedniego zwiazku 9 lat (nie mam do niej zadnych praw poza tym ze jestem mezem jej mamy- przez wszystkie lata kiedy jestesmy razem-7 lat- zona nie wyrazila zgody na adopcje lub cokolwiek innego). Od pierwszej ciazy z moimi dzicmi zona wpadla w depresje ktora leczona byla ze zmiennym szczesciem zas po ciazach lekarze psycholodzy stwierdzili zaburzenia osobowosci borderline ktore winny byc leczone farmakologicznie i poprzez psychoterapie, dzieje sie to bardzo roznie i bardzo nie reguralnie, od 2 lat konflikt miedzy mna a zona i starsza corka narasta (corka ingeruje w nasze rozmowy matka czasem ja wrecz zaprasza do klotni itd) korzystamy wspolnie z porad psychologow w tym malzenskich zona takze jest stale pod nadzorem psychiatry (co z tego skoro zapisanych lekow nie bierze) psychologow na dzis w ciagu ponad 2 lat terapii bylo juz 6 w tym 3 malzenskich(kazdy jest zly i jest zmieniany w momencie postawienia diagnozy o leczeniu) wkoncu trafilismy 2 miesiace temu do psychologa z rejonu z opieki spoleczniej ktory narazie po dobyciu kilku wspolnych spotkan ma zaufanie zony bo jeszcze nie widzi zadnych wskazan do leczenia.
W czym problem? Mianowicie zona w momentach trudnych zachowuje sie bardzo roznie od milosci do nienawisci od usmiechu do strasznego wycia i placzu, od spokoju do agresywnosci (nawet mialy miejsca pobicia mnie przy dzieciach) straszenie sądami policja rodziną po czym w ciagu godziny powrot do doskonalego stanu milosci i uwielbienia" kochanie moze zrobic obiadek piwko itd". Ta zmiennosc dotyka calej rodziny w tym najbardziej najstarszej corki i mnie.
Jednego dnia jestem ojcem (drugiego corka ma do mnie mowic Piotr) jednego dnia ma sie mnie sluchac drugiego nie, jednego dnia dom w ktorym mieszkamy jest jej innego dnia "my nie mamy domu" mowi matka
corce, ostatnie dwa lata (corka jest w 3 klasie) zajmowalem sie corka w 90% w szkole bylem na kazym zebraniu odrabialem z nia lekcje kina wyjscia na urodziny imieniny itd, obecnie corka zostala odseparowana odemnie przez zone, uczy sie z nia sam ubiera zywi itd corka od paru miesiecy zaczyna byc coraz gorsza w stosunku do mnie, brak szacunku podnoszenie glosu , nawet przepychanki, trzaskanie drzwiami, konfabulowanie ze tata cos zrobil aby mi dopiec itd, niestety babcia i wujek (rodzina zony) ktory przez ostatnie kilka lat nie widzieli niczego zlego ...ba nawet byli szczesliwi ze corke traktuje na rozwni ze swoimi bilogicznymi dziecmi nastawiaja corke obecnie przeciw mnie... corka jak nie chce czegos zrobic lub nie wykonac prosby czy polecenia mowi "nie masz do mnie zadnych praw" mozesz mi skoczyc,mam cie gdzies (przypominam 9 letnie dziecko) wszystkie te slowa i zachowania to kopie zachowan matki lub slow jej rodziny, ostatnio doszedl jeden dodatkowy problem gdyz zona bez mojej wiedzy zaciagnela kredyty i debety na swoich kontach na wiele tys zlotych (ok 20000 bez odsetek) w zwiazku z tym mielismy podpisac rozdzielnosc majatkowa aby chronic dzieci i dom przed jej dlugami doszlo do proby nawet takiego podpisania u notariusza jednak ze wzgledu na stan zony (placz i smiech zgoda na podpis i twierdzenie ze jest zmuszana, spokojna rozmowa i krzyki na notariusza) urzednik odmowil podpisu dokumentu, w tym momencie zona jak to powiedziala w odwecie udala sie na posterunek i zglosila przemoc psychiczna iz zmuszam ja do podpisu takich dokumentow, ja zgodnie z sugestiami "niebieskiej lini ofiar przemocy" prawnika i psychologow zlozylem wniosek o sadowa rozdzielnosc, w domu bylo w miare spokojnie do dnia otrzymania przez zone wezwania na sprawe, wtedy wrocila wscieklosc i awantury i stwierdzenie " ty mnie poslales do sadu o rozdzielnosc ja cie posle do sadu o pobicie jak sie do mnie zblizysz lub o gwal jak mnie dotkniesz" no i wezwala policje zglaszajac pobicie.......... sprawa jest w toku ja oczywiscie zeznalem cos przeciwstawnego dzielnicowy i sekcja ds nieletnich stwierdzili iz wysla sprawe do sadu o wglad w sytacje rodzinna, psychologowie namawiaja mnie natomiast na kuratora prosze o rade co panstwo sadza w tak zlozonej sytuacji??
oczywiscie indywidualnie korzystam z porad psychologa i psychologa dziciecego aby wiedziec co robic, dziekuje