To znowu ja Rafał. Posłuchałem się pana rady i dziś moja mama zadzwoniła do kurakora zawodowego informując go o wszystkich zajściach i o całej tej sytuacji. Z całą pewnością kurator zawodowy rozmawiał później z kuratorką społeczną czego efektem była wieczorna rozmowa kuratorki społecznej z moją siostrą. Wizyta była umuwiona na godzine 20 moja siostra dotarła na nią o godzinie 20.30 i wcale nie chciała na nią przyjść -powód? Taki że w czasie ostatniej wizyty kuratorka zażyczyła od siostry świadectwo pracy z praktyk kture robiła w wakacje i straszyła ją sądem jeśli ich nie dostarczy. Dagmara bo tak ma na imię moja siostra będąc dziś w szkole napisała podanie z proźbą o wydanie takowego świadectwa i zaniosła do miejsca byłych praktyk i powiedziano jej że dzisiaj nie dostanie. Gdy dotarła do domu powiedziała o tym pani kurator o tej sytuacji i pokazała podanie. Ta natomiast wyśmiała ją i powiedziała że jest "mało inteligentna i nie potarfi sklecić paru słów jak należy. A następnie powiedziała że nie życzy sobie donoszenia na nią w sprawach które wogóle nie mają miejsca. Dagmara powiedziała że tak było ona natomiast stwierdziła że tatuś tego nie potwierdzi. Dagmara powiedziała że wie bo trzyma pani stronę ojca. Poczym Kuratorka stwierdziła że to niema nic do żeczy i że z tatą znają się wiele lat. Siostra odparła że właśnie dlatego. Kuratorka stwierdziła żeby uważała bo "zbierają się nad nią czarne chmury". Prosze państwa to co się dzieje jest przemocą wobec dziecka mimo że ma ono 17 lat

Nie mam pojęcia co mam dalej w tej kwesti robić. Zwłaszcza że to o czym mówie jest sprawozdaniem roztrzęsionej zastraszonej i zapłakanej siedemnastolatki chwile po wyjściu pani kurator z domu przez telefon i trudno udowodnić to wszystko

bo kto uwierzy dziecku które stawia swe słowo przeciw słowu osoby która nie dość że jest dorosła i posiada poparcie oraz współpracę ojca to do tego jest jakby nie było pracownikiem sądu.