miałem rodk dla mnie pozytywnie, gorzej dla ex - wnosiłem o rozszerzenie kontaktów bez udziału matki w obecności kuratora aby nie być pomówionym przez ex. Dotychczasowe kontakty z dzieckiem były w obecności matki mi to nie przeszkadzało i tu był mój błąd - tak samo błędnie oceniłem, ze udział kuratora będzie pomocny bowiem w krótkim czasie miałem zabierać dziecko do siebie itp.
Trwa to już prawie 2 lata a dotychczasowe więzi emocjonalne dziecka praktycznie zanikły, do kontaktów nie dochodzi, a odbywa się to tak: kurator idzie po dziecko schodzi: dziecko odmawia kontaktu, nie można dziecka zmuszać itp. Pierwsze spotkania odbywały się w obecności kuratora zawodowego, następne społecznego, poinformowałem sad i kuratora, ze do kontaktów nie dochodzi i prosiłem kuratora zawodowego aby brał udział w kontaktach i należy ustalić dlaczego dziecko zrobiło się agresywne lub nie wychodzi? Ex nie kryła faktu, ze bez niej do kontaktów nie będzie dochodzić, czego dała wyraz w rodk. Biegli rodk i dziecko nie podzielało wówczas zdania ex a wręcz przeciwnie.
W trakcie posiedzenia sadu kurator społeczna uznała, ze rozszerzenie kontaktów z dzieckiem z zabieraniem jest nie wskazane bowiem dziecko jest emocjonalnie związane z partnerem matki, matką i babka, odmawia kontaktów z ojcem a dziecka nie mozna zmuszać - zatem miejsca dla ojca nie ma?
Skoro kuratorzy sa obecni przy kontaktach do których nie dochodzi w swoich sprawozdaniach winni czy nie? wnosić uwagi, wnioski - m.in.np.o ponowne badania rodk na okoliczność zaniku więzi emocjonalnych dziecka z ojcem?
Nie rozumiem rownież wypowiedzi kuratora:
ja nic nie mogę, nie można zmuszać,
Proszę mi podpowiedzieć czy rzeczywiście nic nie może a ja straciłem dziecko ?