autor: kropka » 08 cze 2006, 10:33
Witajcie.Właśnie rozpoczęłam (w kwietniu) feralny-nieferalny 13-ty rok pracy w służbie kuratorskiej z 24-letniego stażu zawodowo-pieluchowego ("po drodze" troje wspaniałych dzieci).Zaczynałam w małym sądzie rejonowym "prawie" nad morzem w przełomowym momencie mojego życia. Podobnie jak Zolza bez patrona, pierwszego wzorcowego wyjazdu w teren i z wywiadem w aktach pierwszego dnia. Przeszłam już jednak przez podobny do dzisiejszego egzamin przed VIp-ami z SO.
Mój etat "czekał" na mnie 6 miesięcy, albowiem chętnych ...nie było.To praca mnie znalazła, a nie odwrotnie. Dodam, iż do swojego macierzystego terenu z siedziby sądu dojeżdżałam 3 razy w tygodniu po 55 km w jedną stronę, a jak "popadło" na sąsiednią gminę, to i 70 km. Do dziś wspominam cudownych i oddanych kuratorów społecznych, którzy wspierali mnie, jak tylko mogli.Od trzech lat "zaznaję" pracy w dużym sądzie w moim rodzinnym mieście,do którego wróciłam po 21 latach.
Zarobki?Tylko siąść i płakać wówczas,niemniej wierzyłam cały czas i przepowiadałam, iż dokona się ZMIANA w tym temacie. I dokonała.
I tak jak pisze Kesey i Zolza, duuużo się zmieniło.¯al to mało powiedziane, wierzę jednak, iż każdy z nas pielęgnuje w sobie cząstkę samego siebie z "tych" czasów, bo ja TAK.
Kocham tą pracę kuratora rodzinnego w nadziei, że nim pozostanę z własnej woli, a nie zostanę "przerobiona" z woli wielkich reformatorów mojej ukochanej Ojczyzny na bezduszną hybrydę z cyt."numerkami, wynikami, sprawami".
Mimo wszystko z nadzieją patrzę w przyszłość. Póki jest nas trochę i jesteśmy razem...Cieszę się,że doczekałam sytuacji, że mogę być z wami na forum, razem przeżywać radości i smutki, wściekać się, ba, nawet przyjaźnić.I jak prawdziwa Matka, tu na miejscu wychowywać "maluczkich" stażem kolegów.
Pozdrawiam serdecznie mimo wszystko z optymizmem
Kropka z Rodzinnych
Koty i kobiety zawsze robią to, co chcą, więc psy i mężczyźni powinni się z tym pogodzić:)