

Rzuciłem na forum retoryczne pytanie nt. czy aplikant, który uzyskał pozytywny wynik egzaminu a nie otrzymał oferty pracy może w innym miejscu kraju pełnić rolę kuratora zawodowego skoro nie ma przy sobie żadnego zaświadczenia potwierdzającego zdobyte kwalifikacje. Mniejsza jednak o to - nie zamierzam tu zostawać.
Pragnę jednak tak na dowidzenia nakreślić zdawkowo kilka słów niejako podsumowujących moją roczną aplikację. Trafiłem tam po 15 letnich doświadczeniach w kurateli rodzinnej, w tym ponad 20 miesiącach pracy w charakterze stażysty a potem p. o. kuratora zawodowego w wydz. rodzinnym. W międzyczasie prowadziłem jeden z pierwszych w Polsce ośrodek dla ofiar przemocy w rodzinie, byłem wykładowcą itp.
W zespole kuratorów dla dorosłych nauczyłem się metodyki pracy z podopiecznymi i naprawdę jestem wdzięczny Zespołowi za atmosferę, za serce, za profesjonalizm. Poznałem specyfikę wydziału.
Drugie pół roku to aplikacja w wydziale, który - sami przyznacie - zdołałem już poznać. To stało się solą w oku mojej patronki. W opinii wydanej na koniec aplikacji (której sama nie potrafiła mi pokazać) ujęła, że uważałem się za profesjonalistę i dlatego uważa, iż nie jestem elastyczny, nie przyjmuję zasad jej pra. Z kontekstu wnika, że po mianowaniu nie byłbym dobrym członkiem zespołu kuratorów



Tutaj się żegnam z pracą kuratora. Czasem jednak będę tu zaglądał tylko zmienię nick na bardziej spoza branży. Będę Was kochani odwiedzał z daleka chociaż kuratela zawsze będzie mi bliska. Wiem, że czuję ten zawód i wiem, że swoje obowiązki zawsze wypełniałem najlepiej jak potrafiłem zawsze na pierwszym planie stawiając podopiecznego. Pozdrawiam serdecznie życząc, by IV RP co właśnie nadeszła ostatecznie nie zrobiła z kuratorów automatów do wypełniania nikomu niepotrzebnych papierów....

PS. Postanowiłem poinformować prezesa Sądu Okręgowego o moich spostrzeżeniach dotyczących aplikacji w wydziale rodzinnym. Nie dla zemsty ale dla dobra podopiecznych
