Witam wszystkich,
Mam pytanie czy można pójść z ‘ulicy’ do sądu do kuratorów i prosić o pomoc. Czy działają oni tylko na zlecenie sądu ?
Teraz piszę o co chodzi. Od ponad roku nie mam kontaktu z dziećmi. ¯ona wyprowadziła się z nimi. Jednocześnie zarzuciła mi molestowanie dzieci. Na podstawie tych zarzutów w sądzie rodzinnym jest sprawa o odebranie mi władzy rodzicielskiej. Nie ma żadnej sprawy karnej. Na zlecenie sądu były wykonywane badania dzieci które nie potwierdziły zarzutów żony, natomiast jest tam fragment że wiele wskazuje na włączanie dzieci w konflikt okołorozwodowy (ładnie to brzmi a oznacza koszmar dla rodziny). Sprawa ta ciągnie się i nie widać końca. Czas płynie bez mojego kontaktu z dziećmi.
Chcę próbować spotkań z dziećmi natomiast obawiam się, że żona będzie wymyślać coraz to nowe oskarżenia pod moim adresem które przeciągną sprawę. Dlatego zastanawiam się czy mogę pójść do kuratorów i prosić ich o pomoc, obecność przy moich spotkaniach z dziećmi, może inne rozwiązanie podpowiedzą. Nie mam żadnego zakazu widywania, kontaktów z nimi.
Wczoraj spotkałem żonę z dziećmi. U dzieci z biegiem czasu widzę, czuję różnicę w odnoszeniu się w stosunku do mojej osoby. Wczoraj córka splunęła w moją stronę, synek też próbował ale jest za mały i jeszcze tego nie umie (marna pociecha). Tego wcześnie nie było. Wszystko to po ponad roku braku moich kontaktów z dziećmi – przez rok widziałem się z nimi przez 4 godziny.
Czy kurator ma jakąś możliwość działania ?