Pamiętajcie: wśród skazanych bywają niewinni...

Nie wiesz gdzie zamieścić swój temat? Jeśli jest niezwiązany z żadnym z utworzonych działów zamieść go właśnie tutaj.

Moderatorzy: Ultima, BBG, Sasquatch

Pamiętajcie: wśród skazanych bywajĄ niewinni...

Postautor: commynes » 16 lut 2006, 17:29

"Piętno gwałciciela" - "OZON"
Tam, za kratami, Gołembski liczył czas. Wyszło mu 20 miesięcy i dwa dni
Czasem jakiś mądrala pyta, co ja taki dokładny jestem, po co te dwa dni na końcu cedzi przez zaciśnięte zęby. A ja na to: daj się zamknąć na te dwa dni, sam zobaczysz, jak to jest siedzieć w pierdlu z piętnem gwałciciela dziecka. Wtedy nikogo nie obchodzi, żeś tego nie zrobił.
Podobno czas leczy rany, ale Gołembski gdy słyszy coś takiego tylko wzrusza ramionami. Głupie gadanie! Minęło sześć lat, a jemu wciąż, jak tylko zamknie oczy, koszmar wraca. Wdziera się do głowy i wskakuje na pierś tak, że chłop jak dąb, a gubi oddech. Lekarz mówi, że to przejdzie, że to tylko stres. Ale on tak gada już od sześciu lat.

Masywny, dobrze zbudowany

9 lipca 1999 roku był piątek. Gorący, duszny dzień z rodzaju tych, kiedy to pot się leje po plecach i trudno złapać powietrze. Leszno zapadło w popołudniową drzemkę. Tylko nieliczni przechodnie kręcili się po mieście. Magda miała wtedy 10 lat. Szła do spowiedzi do kościoła pod wezwaniem św. Jana przy ul. Bolesława Chrobrego w centrum miasta. Weszła do kruchty, ale drzwi wiodące w głąb świątyni były zamknięte. Tego dnia nikt w kościele nie spowiadał. Chciała wyjść, ale wtedy pojawił się on. Dziewczynka opisze go potem tak: masywny, dobrze zbudowany mężczyzna z wysokim czołem, a właściwie łysiną na głowie.

Coś do niej powiedział. Na początku nawet nie bardzo agresywnie. Ale potem widziała, jak narasta w nim złość, gniew i zło. Chwycił ją mocno, tak że nie mogła się ruszyć. Przez boczne drzwi zaciągnął ją po schodach na górę, na kościelny balkon. Krzyczała, ale w pustej świątyni nikt jej nie słyszał.

Prokurator w akcie oskarżenia napisze potem: sprawca był bardzo brutalny. Gdy byli już na górze, chwycił Magdę obiema rękoma, uniósł do góry i dosłownie rzucił nią o ścianę. To wtedy pękł jej obojczyk, zostały wybite dwa zęby. Mężczyzna rozebrał ją, zaczął dotykać. Potem rozebrał się sam i kazał dotykać siebie. Jeszcze chwila, a doszłoby do gwałtu.
Biegły psycholog, który podczas procesu sądowego badał wiarygodność zeznań Magdy, stwierdził, że to bardzo inteligentna dziewczynka, dziecko nad wiek rozwinięte umysłowo. Dowiodła tego wówczas w kościele, w sytuacji zagrożenia życia. Powiedziała tamtemu, że przecież nie muszą tego robić w kościele. Mogą pójść do niej do domu, bo rodziców akurat nie ma. Uwierzył. Spolegliwie ubrał się i wyszli na zewnątrz. Tam Magdzie udało się wyrwać i krzykiem zaalarmować przechodniów. Zboczeniec spanikował i rzucił się do ucieczki. Za nim ruszyli trzej przechodnie, ale go nie dogonili. To centrum miasta: wąskie uliczki, zaułki, podwórza kamienic. Zapadł się jak kamień w wodę.

Sprawa nie wydawała się beznadziejna: dziewczynka dokładnie opisała zboczeńca, opisali go też świadkowie, ci, którzy próbowali go złapać, i pracownik z pobliskiego parkingu. Na podstawie ich zeznań powstał portret pamięciowy.

Leszno w szoku

9 lipca 1999 roku zawalił się świat 10-letniej Magdy. ¦wiat Witosława Gołembskiego runął trzy dni później.

W Lesznie wrzało. To spokojne miasto, w policyjnych statystykach przeważają włamania do samochodów, kradzieże kołpaków i włamania do mieszkań. Najcięższych przestępstw jest jak na lekarstwo. A jeśli już, to miejscowa policja raz-dwa chwyta sprawców. Próba gwałtu na nieletniej dokonana w kościele musiała wywołać szok. Ludzie zaciskali pięści.

O wszystkim dowiedzieliśmy się w niedzielę w kościele na mszy mówi Ewa Gołembska, żona Witosława. Sami mamy cztery córki, więc Witek bardzo się zdenerwował. Pamiętam, jak powiedział, że takiego gnoja to tylko złapać i powiesić.

Tak powiedział, a na drugi dzień, czyli w poniedziałek, wylądował na leszczyńskiej komendzie. Zwinęli mnie z ulicy Jagiellońskiej wspomina Witosław Gołembski. Nie wiedziałem dlaczego. Pytałem, ale nie chcieli nic mówić. Dopiero chyba następnego dnia w drodze do sądu powiedzieli, że to za ten gwałt na dziecku w kościele. Nawet się roześmiałem w głos. Mówiłem im, że to bzdura. ¯e przecież sam mam córki. Myślałem, że to wystarczy, że jak mężczyzna ma dzieci, to przecież nie może być jakimś zboczeńcem. Ale nikt mi nie uwierzył.

Sąd Rejonowy w Lesznie też nie. Zresztą nie mógł uwierzyć. Gdy porównać Gołembskiego z człowiekiem z policyjnego portretu podobieństwo jest łudzące. Poza tym Magda, której okazano Witosława na komendzie, wskazała na niego jako tego, który zrobił jej krzywdę. Dopiero później wyjdzie na jaw, że konfrontacja nie była przeprowadzona według standardów, bo Gołembski znacznie wyróżniał się spośród innych okazywanych osób. A biorąc pod uwagę jego podobieństwo do człowieka z portretu, dziewczynka nie mogła go nie wskazać.

Sąd nałożył na niego tymczasowy areszt na trzy miesiące. I Gołembski wylądował w Rawiczu, odległym od Leszna o 30 km. Byłem otumaniony tym wszystkim mówi. Do aniołów nie należałem, to prawda, ale więzienie, cela i ta cała sytuacja paraliżowały mnie.

I jeszcze te krzyki z sąsiednich cel. W swojej siedział sam, dla bezpieczeństwa. W zakładach karnych więźniowie oskarżeni lub skazani za pedofilię to najgorsza kategoria. Dla takich nie ma litości.

Ale Gołembski postanowił się bronić. Gdy policjanci powiedzieli mu, że mają niezbite dowody jego winy, od razu napisał pismo do prokuratury, domagając się wszystkich możliwych badań, w tym na wykrywaczu kłamstw. Był pewien swego, bo przecież wiedział, że tego nie zrobił. Ale odpowiedzi na swoje pismo nie dostał.

Mimo to robili mi jakieś badania wspomina. & Między innymi psychologiczne w szpitalu w Kościanie i w Poznaniu. Badano mi też DNA i odciski palców. Nie wiedziałem, dlaczego to robią.

Na miejscu przestępstwa, w kościele policjanci znaleźli włos łonowy należący do sprawcy, a na książeczce do nabożeństwa należącej do dziewczynki i kościelnej gablocie zabezpieczyli odciski palców zboczeńca. Badania daktyloskopijne i badania DNA wykluczyły jednak, by należały one do Witosława Gołembskiego. Podobnie badania psychologiczne. Jasno z nich wynikało, że Gołembski nie ma skłonności pedofilskich, że jest normalnym facetem. To jednak dla sądu okazało się za mało.

Wyrok i uniewinnienie

Głównym dowodem jego winy były zeznania Magdy i świadków, którzy wskazywali go jako sprawcę. Sformułowanie aktu oskarżenia zajęło prokuraturze pół roku. Gołembski szybko więc zasiadł na ławie oskarżonych. Proces odbywał się przed Sądem Okręgowym w Poznaniu. Ze względu na charakter sprawy utajniono go. Wyrok za to był jawny. Winny! Siedem lat więzienia. ¯ądaliśmy 10 i dlatego odwołaliśmy się od tego wyroku mówi Jerzy Maćkowiak, prokurator rejonowy w Lesznie.

Od wyroku odwołał się też obrońca.

To był adwokat z urzędu opowiada Gołembski. Na początku nawet mi ręki nie podawał. Potem tłumaczył, że najpierw nie wierzył w moją niewinność. Ale zmienił zdanie w czasie procesu. Pamiętam ten dzień, kiedy po raz pierwszy wyciągnął do mnie dłoń. To było dla mnie bardzo ważne. I jeszcze to, jak powiedział, że składa apelację, że parę miesięcy będę musiał jeszcze posiedzieć, ale na pewno wyjdę, bo jestem niewinny. Uwierzył mi.

Pierwszą apelację sąd apelacyjny uwzględnił. Wyrok skazujący uchylił i cofnął sprawę do ponownego rozpatrzenia przez sąd okręgowy. Ten, już w innym składzie, w drugim procesie Gołembskiego uniewinnia. Prokurator składa wprawdzie od tego wyroku kolejną apelację, ale Gołembski już wtedy jest na wolności. Z aresztu wychodzi po pierwszej apelacji. Drugą sąd apelacyjny uwzględnia i znowu odsyła sprawę do okręgowego. To wtedy wypływa kwestia tatuażu i alkoholu. – Mój Witek ma na udzie ogromny tatuaż – tłumaczy Ewa Gołembska. – Nie można go nie zauważyć. A ta dziewczynka nic o tatuażu nie mówiła.

Zwrócił na to uwagę obrońca Gołembskiego, a sam oskarżony, gdy sąd poprosił o pokazanie, ściągnął spodnie i zademonstrował tatuaż. Podobnie rzecz się miała z alkoholem. Feralnego dnia Witosław popił solidnie, miał na to świadków. Musiało od niego zionąć alkoholem. Tymczasem pokrzywdzona nic na temat nie mówiła. Jeden z kolejnych procesów niemal w całości był poświęcony wyjaśnianiu tych dwóch kwestii. Próbowano ustalać, czy tatuaż powstał przed zdarzeniem (co utrzymywał Gołembski), czy też może wydziergał go sobie w więzieniu (co zdaniem prokuratora było możliwe). Nie udało się tego jednoznacznie ustalić, więc wątpliwości pozostały. Mimo to sąd okręgowy po raz kolejny uniewinnił Gołembskiego.

– To chyba wtedy taki młody prokurator, który mnie oskarżał, wstał i przed kamerami przeprosił za wszystkie przykrości, które spotkały mnie i moich bliskich – wspomina Witosław. – Ale i tak prokuratura złożyła następną apelację.

I tym razem sąd apelacyjny wyrok uchylił i cofnął sprawę do okręgówki, która po raz trzeci Gołembskiego uniewinniła. W sumie sprawę rozpatrywało osiem składów sędziowskich. Raz został skazany, trzy razy uniewinniony. Od trzeciego wyroku uniewinniającego prokuratura też złożyła apelację, ale tym razem we wrześniu 2005 roku sąd apelacyjny nie uchylał wyroku, lecz uniewinnienie utrzymał w mocy.

Piekło na wolności

– Wie pan, kiedy to do mnie w końcu dotarło, że wreszcie zostałem uniewinniony? – Witosław Gołembski patrzy na mnie załzawionymi oczami. – Dopiero kiedy przysłali mi pismo z sądu, żebym odebrał z depozytu rzeczy, które do badania zabrała z mojego domu policja. Ale nie pojechałem po nie, nikt mnie tam nawet końmi nie zaciągnie. Niech sobie tam leżą.

Ewa Gołembska nigdy nie zwątpiła w niewinność męża. Choć spotykała się z różnymi reakcjami ludzi, zawsze wiedziała, że Witek czegoś takiego nie mógłby zrobić. Po prostu.

– Przeżyłem to piekło tylko dzięki Ewie – przyznaje Gołembski. – ¯yłem od widzenia do widzenia. Przez 20 miesięcy i dwa dni nie byłem ani razu w łaźni, ani razu w bibliotece, ani razu na spacerze. Gdybym na chwilę wyszedł z celi, pewnie by mnie zabili.

Już nie jest tym samym człowiekiem, co kiedyś. Więzienie go złamało. Stracił chęć do życia.

– Boi się ludzi, najchętniej siedziałby w domu, ma myśli samobójcze – potwierdza żona. – Przez długi czas nie mógł spać, bo miewał koszmary. W nocy tylko się przewracał z boku na bok. Cały czas jest na jakichś prochach.

Gdy wyszedł, zdarzało się, że ktoś na ulicy krzyknął za nim „pedofil”. To bolało.

– To najgorsze słowo jest, bo oznacza tego, co skrzywdził dziecko – mówi. – A ja tego nie zrobiłem. To był ktoś inny.

To dlatego, gdy brał psa na spacer, nogi same niosły w okolice kościoła.

– Myślałem sobie, że może spotkam tam tego gnoja, że może sam go dorwę i wtedy... – Gołembski milknie i zaciska pięści, a potem zęby, żeby powstrzymać łzy. – Bo to nie ja.

Ludzie w Lesznie przekonali się, że jest niewinny. W winę Gołembskiego już od dawna powątpiewali też rodzice skrzywdzonej dziewczynki: – Mówili nam, że dowody są niezbite, że są badania – mówi matka dziecka. – Ale to nie była prawda.

– Jeśli DNA się nie zgadzało ani odciski palców, to jak można było trzymać człowieka w więzieniu? – pyta ojciec. – To nie był on.

Prokurator Jerzy Maćkowiak na sprawę patrzy jak prawnik: – Materiał dowodowy przez cały czas był taki sam – zwraca uwagę. I na jego podstawie jeden sąd skazał oskarżonego, a inne uznały, że jest niewinny. W trakcie procesu pojawiły się wątpliwości. Między innymi kwestia tatuażu. Nie udało się wyjaśnić, kiedy on powstał przed czy po zdarzeniu. W takich sytuacjach sąd wszelkie wątpliwości musi interpretować na korzyść oskarżonego. I tak się też stało. Jednak wyrok uniewinniający jest prawomocny i ja uznaję Witosława Gołembskiego za niewinnego.

Witosława Gołembskiego czeka jeszcze jedna sprawa w sądzie. Tym razem cywilnym.

Domaga się 128 tys. zł odszkodowania za niesłuszne aresztowanie i miliona złotych zadośćuczynienia – mówi mecenas Agnieszka Olszewska z warszawskiej kancelarii Krzysztofa Orszagha, która przygotowała pozew przeciw Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu i poznańskiej Prokuraturze Okręgowej. – Pozew został złożony w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. Czekamy na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy.

Zniszczyli Witkowi życie, powinni za to zapłacić – mówi Gołembska.

Jej Witek ostatnio znowu popadł w depresyjny nastrój. Kupiła mu psa, młodego wilczura, żeby miał zajęcie i chodził z nim na spacery, ale on woli siedzieć w domu i wysyła dzieciaki. Nie czuje się dobrze.

W policyjnej komendzie akta sprawy gwałtu w kościele pod wezwaniem św. Jana leżą na półce. W sprawie nic się nie dzieje. Prawdziwy sprawca chodzi gdzieś na wolności. Jest jednak nadzieja, że kiedyś wpadnie. W końcu policja dysponuje jego DNA i odciskami palców.

Imię dziecka zostało zmienione.

"OZON"[url]sród skazanych bywają niewinbni[/url]
commynes
 
Posty: 47
Rejestracja: 28 gru 2005, 22:25
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: BartK » 16 lut 2006, 22:11

¯ycie na Naszym ¦wiecie nie jest idealne, a My (kuratorzy) tego nie zmienimy!
Awatar użytkownika
BartK
VIP
VIP
 
Posty: 1232
Rejestracja: 25 kwie 2005, 23:07
Lokalizacja: Szczecin-Centrum
Podziękował : 3 razy
Otrzymał podziękowań: 12 razy

Postautor: Matthew » 15 mar 2006, 21:45

Witaj commynes!
Odniosę się pytająco do tytułu Twojej wiadomości: "Pamiętajcie: wśród skazanych bywają niewinni..."
1) Czy kuratorzy pracujący "na" prawomocnych wyrokach mają prawo do podważania PRAWOMOCNYCH wyroków Sądu? Czy takie jest zadanie kuratora?
2) Czy zadaniem kuratora jest dopytywanie się swojego dozorowanego o winę lub niewinność w sprawie, którą podjął po uprawomocnieniu się wyroku? Tak więc czy kurator ma podawżać decyzje instytucji, którą sam reprezentuje?
3) Czy odmawia się obecnie w Polsce osobom oskarżonym odwołania się od - ich zdaniem - krzywdzącego wyroku?
Jeśli odpowiedziałeś sobie choć na jedno z tych pytań twierdząco to znaczy, że musisz popracować nad swoją wizją roli kuratora w systemie postpenitencjarnym, sądowniczym. Pozdrawiam Cię serdecznie, Matthew.
Matthew
 
Posty: 12
Rejestracja: 15 sty 2006, 20:54
Lokalizacja: Katowice
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: Krokus » 21 maja 2006, 0:02

Gdzieś kiedyś przeczytałem: Wśród skazanych są z całą pewnością osoby niewinne, ale statystycznie rzecz ujmując nie jest to duży odsetek...
Krokus
 
Posty: 56
Rejestracja: 22 lis 2005, 21:49
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: ka2 » 21 maja 2006, 10:12

A ja z kolei gdzieś przeczytałam,że lepiej jest wypuścić 10 winnych niż osadzić jednego niewinnego...
Awatar użytkownika
ka2
k.zawodowy
k.zawodowy
 
Posty: 91
Rejestracja: 28 lut 2006, 13:56
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: Krokus » 22 maja 2006, 1:00

Przeczytaliśmy to i owo, a czasy mamy takie jakie mamy... niestety
Krokus
 
Posty: 56
Rejestracja: 22 lis 2005, 21:49
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: commynes » 30 maja 2006, 22:03

Matthew pisze:Witaj commynes!
Odniosę się pytająco do tytułu Twojej wiadomości: "Pamiętajcie: wśród skazanych bywają niewinni..."
1) Czy kuratorzy pracujący "na" prawomocnych wyrokach mają prawo do podważania PRAWOMOCNYCH wyroków Sądu? Czy takie jest zadanie kuratora?
2) Czy zadaniem kuratora jest dopytywanie się swojego dozorowanego o winę lub niewinność w sprawie, którą podjął po uprawomocnieniu się wyroku? Tak więc czy kurator ma podawżać decyzje instytucji, którą sam reprezentuje?
3) Czy odmawia się obecnie w Polsce osobom oskarżonym odwołania się od - ich zdaniem - krzywdzącego wyroku?
Jeśli odpowiedziałeś sobie choć na jedno z tych pytań twierdząco to znaczy, że musisz popracować nad swoją wizją roli kuratora w systemie postpenitencjarnym, sądowniczym. Pozdrawiam Cię serdecznie, Matthew.


Myslałem o kwestii sumienia... jakie kurator ma prawo mieć...
commynes
 
Posty: 47
Rejestracja: 28 gru 2005, 22:25
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: Krokus » 01 cze 2006, 1:02

commynes pisze: Myslałem o kwestii sumienia... jakie kurator ma prawo mieć...


Commynes, Ty chyba jakis nie z tej epoki jestes! Przeciez slowo "sumienie" nie jest towarem, ktory obecnie dobrze sprzedaje sie...
Przerzucaj papiery, nie mysl (jak radzili Ci inni), a bedzie Ci duzo latwiej i przyjemniej. Jaki niewinny? Jakie watpliwosci? Badz profesjonalny i zaczynaj od pieczeci prawomocnosci. Koniec kropka.

PS. Kiedys jeden (madry) Sedzia powiedzial mi: No wie Pan, Sedzia to tez tylko czlowiek, nie ma patentu na nieomylnosc.

Pozdrawiam Cie serdecznie. Kr.
Krokus
 
Posty: 56
Rejestracja: 22 lis 2005, 21:49
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: ka2 » 01 cze 2006, 10:03

Jeśli sumienie nie jest towarem to nie może się sprzedawać ani dobrze ani żle...
Albo się je ma albo nie.
Temida - jak wiemy- jest ślepa a przepisy prawa bezduszne , co nie znaczy , że ludzie powołani do pracy w oparciu o te przepisy - mają też być li tylko " ślepymi i bezdusznymi wykonawcami ".
Uważam , że kurator nie tylko ma prawo ale i obowiązek mieć sumienie , bo przecież to żywi ludzie są podmiotem jego działań - a przepisy ( w tym pieczęć prawomocności) są tylko narzędziem , służącym do stymulowania zmian w ich postawach życiowych i zachowaniach .
Tak jak niemożliwe jest ujęcie w przepisy wszystkich sytuacji życiowych - tak niemożliwy jawi mi się profesjonalizm kuratora bez jego wrażliwości i empatii wobec podopiecznych.A wątpliwości są atrybutem człowieka myślącego - tylko maszyna ich nie ma.Albo człowiek , którego celem jest , by było w pracy "łatwo i przyjemnie".Jeśli tak - to chyba nie ten zawód wybrał...
Każdy ma prawo do popełniania błędów , ale pod warunkiem, że bierze za nie odpowiedzialność , uczy się na nich i nie powtarza ich.Aby tak się działo - potrzebne jest sumienie- które jak wspomniałam - albo się ma albo nie.
Ale to już inna kwestia -ka2
Awatar użytkownika
ka2
k.zawodowy
k.zawodowy
 
Posty: 91
Rejestracja: 28 lut 2006, 13:56
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz


Wróć do Sprawy różne

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości

cron