odpowiedź była najpierw "na gębę", później - z mojej inicjatywy - na kwicie. Kurator Okręgowy został o tym powiadomiony. A skoro o przepisach to doskonale zdajecie sobie sprawę z tego, że są one jak zwykle "interpretowane każdy .... na swój strój "/za przeproszeniem/.
Co się tyczy poświęceń z mojej strony, to niejednokrotnie kroki takie były czynione. Myślicie, że ktoś to docenia? Kwestia Kierownika - podziela on moją opinię o dziwnym skądinąd zakazie Prezesa. Przepisy z kkw, rozp. etc. znam od podszewki, ale najwyraźniej inni nie /nie mówię o Kuratorach/. Taki zakaz był mi jednak potrzebny, aby pod koniec roku nikt na mnie nie naskoczył co zrobiłem w kwestii pozyskiwania nowych placówek /a udawało mi się to wieeeela razy - może to osobisty urok, a może to maybelline/.
Spraw rozpoznawania wniosków - dosyć szybko: czujny gość zasiadający w todze.
W Kielcach jednak przyjęta jest przez nas praktyka, że facet, który ma odbywać k.o.w. z chwilą zawalenia terminu wskazanego w harmonogramie musi najpierw się bujnąć do nas celem wyspowiadania się szto takoje słucziłos, że zbumelował, a jezeli jego wyjaśnienia są w miarę wiarygodne /kwestia dobrego bajeru/ to otrzymuje kwita z pieczątką Kuratora, aby zakład pracy wykazał się "wyrozumieniem" i przygarnął zbłąkaną owieczkę. Skutkuje dość często. A jeżeli nie skutkuje? Cóż, spotkamy się w Barcelonie /czyt.na pos./. A tam....mokro w gatkach. I upocić się też trzeba.
Pozdrowienia dla wszystkich borykających się z karą. ¦więty Piotr, mimo naszych grzeszków, wpuści nas do Raju w pierwszej kolejności. I browarka tyż zapoda........
