Prośba o poradę do kuratorów rodzinnych

Zadaj pytanie kuratorowi rodzinnemu.

Moderatorzy: Ultima, BBG, Sasquatch

Prośba o poradę do kuratorów rodzinnych

Postautor: michal » 22 sty 2006, 12:02

Mam do koleżanek i kolegów kuratorów prośbę o poradę, co robić w danej sytuacji:

Gwoli wyjaśnienia – jestem kuratorem zawodowym rodzinnym od 2 lat, wcześniej byłem przez 4 lata kuratorem społecznym w pionie karnym. Przez ten czas trochę już widziałem i z różnymi osobami przychodziło mi pracować. Zazwyczaj każdy problem wcześniej czy później dawało się rozwiązać, jeżeli nie samodzielnie, to z pomocą innych osób. W tej sprawie jednak nie bardzo mam już pomysły, podobnie zresztą jak i inne osoby z naszego zespołu (a sprawa tej rodziny jest znana od lat i była prowadzona już przez kilku innych kuratorów – społecznych i zawodowych).

Pokrótce wygląda to tak – nadzór prowadzony jest wobec rodziny N. w zw. z ograniczeniem władzy rodzicielskiej, a także dodatkowo o leczenie odwykowe rodziców i wobec ich nieletniego syna (czyn karalny). Ciągnie się to już ponad 7 lat (sprawa Opm). Sprawę przejąłem w początkach ubr. w „spadku” po innym kuratorze. Podopieczny w tej chwili przebywa w ZK (z art. 207 kk). Koniec kary przypada na lipiec br. Podopieczna została w domu z 5 niepełnoletnich dzieci (wiek od 16 do 3 lat) oraz dorosłą córką i jej synem. Jest osobą uzależnioną od alkoholu i ogólnie lubi „rozrywkowy” tryb życia. Potrafi zniknąć z domu na 2 – 3 dni w wiadomym celu. Opiekę nad dziećmi przejmuje wtedy jej dorosła córka. Potem jest spokój przez czasami 3 tygodnie, a czasami 2 miesiące. Wielokrotnie przeprowadzałem z nią rozmowy dyscyplinujące w tym przedmiocie, ale efekt jest niestety niezbyt zachwycający. Najdłużej spokój był przez 2 miesiące, po tym jak jej mąż znalazł się w ZK. W tym czasie, gdy kobieta nie pije to trzeba przyznać, że faktycznie dobrze zajmuje się dziećmi – zawsze mają co jeść, w domu jest czysto, ciepło, jeździ z nimi do lekarzy, chodzi do szkoły itd. Jest osobą dość inteligentną i sprytną, potrafi w razie potrzeby zaprezentować się w bardzo korzystnym świetle, co zrobiła np. w trakcie badań w Rodzinnym Ośrodku Diagnostycznym. W razie potrzeby zasłania się chorobą najmłodszego dziecka i robi to w sposób tak sugestywny, że początkowo, nie znając jeszcze dokładnie sprawy, sam wierzyłem w niektóre jej opowieści. Składane uprzednio do Sądu wnioski np. o umieszczenie dzieci w placówce nie zostały uwzględnione, właśnie z uwagi na dobrą opinię z RODK i jej opowieści. Nie można jej udowodnić nadużywania alkoholu „czarno na białym” poprzez np. zbadanie alkomatem przez policję, ponieważ ... jej „przyjacielem” jest funkcjonariusz miejscowej KPP (i to dość wysoki rangą). Policja nigdy nie ma czasu, możliwości przyjechania, czynnego alkomatu, itp. Ona zaś zawsze twierdzi, że jej pijaństwo to nieprawda. Regularnie przedstawia zaświadczenia od lekarza z Poradni Odwykowej, ale ... ten lekarz to jej dobry znajomy. W efekcie nie jestem w stanie udowodnić sędziemu, że podopieczna nie realizuje obowiązku leczenia odwykowego – w końcu brak interwencji policji, są regularne wizyty w poradni, rodzina nie potwierdzi jej pijaństwa przed Sądem, bo nie chce mieć potem od niej nieprzyjemności. Nie ma też podstaw do zmiany orzeczonego rodzaju leczenia na zamknięte. Tak, więc jestem w kompletnej kropce. Nie mam praktycznie możliwości żadnego ruchu. Rozmawiałem o sprawie z innymi kuratorami z naszego zespołu, ba nawet z dwóch innych zespołów i nikt nie jest w stanie wymyślić nic nowego, co nie było już próbowane. Tymczasem kobitka, czując co się dzieje, że niewiele można jej zrobić, co i raz robi sobie taki kilkudniowy wypad razem ze swoim „przyjacielem”, zaciąga w tym czasie długi, a dzieci zostawia w domu pod opieką dorosłej córki. Krzywda im się wprawdzie nie stanie, ale najmłodszy chłopak jest faktycznie poważnie chory i takie zachowanie matki wyraźnie mu nie służy. Nie jestem zawsze w stanie przyjechać akurat wtedy, gdy ona „idzie w tango”, albo wraca do domu nietrzeźwa (np. sobota wieczorem). Zresztą moja wizyta i tak w tym momencie nie sądzę, żeby mogła coś zmienić – z pijanym nie ma sensu rozmawiać, a dzieci mają w sumie zapewnioną opiekę. Parę lat temu kurator społeczny przyjechał do niej zresztą w takie sytuacji i ... został przez nią pobity, a policja sprawę tak prowadziła, że nic z tego nie wyszło!

Może, więc ktoś z Was ma jakiś pomysł, co w sprawie można by jeszcze wymyślić, jakie działania podjąć? Byłbym bardzo wdzięczny za pomoc.
michal
 
Posty: 81
Rejestracja: 26 sie 2005, 15:10
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 1 raz

Postautor: zolza » 22 sty 2006, 18:29

Ja mimo wszystko próbowałabym kilkakrotnie przyłaoać ja na piciu.jeżeli nie ty to może inny społeczny wejdzie w kontakt z sasiadami cz kimś z rodziny i wtedy gdy będzie pijana zastanie ja w domu.A co do znajomego pilicjanta - możesziść na rozmowe do komendanta nawet miejskiego i omówic w przyszłości potrzebę interwencji policji,rzeczywiście na przyjazd radoiowozu z alkomatem sie czeka(sama tego doswiadczyłam ale dlatego,żę pierwszeństwo mają wypadki drogowe),ale prosiś o interwencje i gdy przyjeżdża radiowóz chcesz aby przewiózł klientkę na komendę tam napewno jest alkomat.Teraz już można na szczęście załatwić sprawy "znajomych".
A w kolejności powinieneś punktować zachowanie mamusi wobec dzieci - szczegółowo sprawdzona szkoła wtedy gdy mamusia jest w domu i wtedy gdy jej nie ma,szczepienia dzieci wizyty kontrolne itp.Może nie od razu ale zacznir się sypać .Powodzenia wiem,że musi to być trudna sparawa ale próbuj robić to planowo i systematycznie.
zolza
k.zawodowy
k.zawodowy
 
Posty: 71
Rejestracja: 16 lis 2005, 22:31
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 11 razy

Postautor: Nessa » 27 sty 2006, 0:59

Witaj Michale.
Udowadnianie tej kobiecie, że jest uzlaeżniona od alkoholu nie wydaje mi się, żeby było celowe. Czemu miałoby to służyć?
Może spróbuj z innej strony. Poszukaj jej dobrych stron, pozytywnie ją wesprzyj, nawiąż z nią dobre relacje, z nią i jej dziećmi.
Dzieci, gdy Ci zaufają i uznają, że Twoim celem jest pomoc, wynikająca z troski i zrozumienia, same Ci powiedzą, gdzie jest problem i nawet jak można go, ich zdaniem, rozwiązać. Ty masz być mądrzejszym towarzyszem, który wspiera jedynie zachowania służące tej rodzinie.
To tyle w ogromnym skrócie, ale z zarysowaniem ogólnej koncepcji.
Problem jest taki, że trzeba z rodziną mieć bardzo częsty kontakt, min. raz na dwa tygodnie 1-2 godz. na spotkanie.
Na marginesie to muszę Ci powiedziec, że ta kobieta wzbudziła we mnie pozytywne uczucia.
I zaufałabym RODK-owi, bo przecież tam też pracują fachowcy, których nie da się łatwo oszukać:)
Pozdrawiam i życzę wyrtwałości.
Daj znać jak Ci się układa z tą rodziną.
Nessa
 
Posty: 4
Rejestracja: 26 paź 2005, 22:45
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

proszę o pomoc

Postautor: gabi » 27 sty 2006, 16:02

Michał poruszył poważny problem "rodziny niereformowalnej". Moim zdaniem tylko punktowanie mamusi może przynieść efekty - np. w dniu ... pod wpływem, w dniu ... wyszła z domu, zostawiając dziecko pod opieką rodzeństwa itp. Za jakiś czas można ponowić wniosek o opinię R.O.D.K, a wówczas z takimi faktami i oni muszą się liczyć. W takiej sytuacji rola kuratora przypomina trochę detektywa. Niestety ja tak robię gdy jestem przekonana o konieczności zabrania dzieci, ale nie wszyscy jeszcze to widzą (Sędzia, RODK, czasem MOPS lub przedstawiciele innych instytucji). Nie zwracaj uwagi na to, kto kogo zna - po prostu rób swoje. W razie problemów w rodzinie Ty masz czyste sumienie - i dokumenty.
Nie rozumien zupełnie jak można w takiej sprawie sugerować wspieranie mamusi - czy to żart?? Wspierać moża w sytuacji kryzysu lub niewydolności wychowawczej, życiowej, kiedy ktoś współpracuje z kuratorem w rozwiązywaniu swoich problemów, ale jak można wspierać w sytuacji takiej patologii?? Które zachowania mamusi można wspierać, czy te że pije, czy te że starsze dzieci obarcza swoimi obowiązkami, czy te że zbudowała swój obraz na kłamstwie i pozorach? W takich trudnych sprawach nie ma mowy o "przyjaźnieniu "się z rodzinami, jako kuratorzy musimy szukać sposobów skutecznego działania.
gabi
k.zawodowy
k.zawodowy
 
Posty: 136
Rejestracja: 27 sty 2006, 15:41
Podziękował : 71 razy
Otrzymał podziękowań: 32 razy

Postautor: ewka » 27 sty 2006, 22:02

Skutecznego działania czyli? Zabrania dzieci z naturalnego środowiska?

Może to umknęło uwadze, ale o dobro dziecka dba się przede wszystkim wspierając jego naturalną rodzinę.
Jeżeli interwencja jest konieczna należy próbować chronić dobro dziecka – udzielając wsparcia całej rodzinie.

Proponuję w tym miejscu zapoznanie się, tak, tak – zapoznanie się - z analizą kodeksu etyki kuratora, umieszczoną na stronie Stowarzyszenia Kuratorów.
Piszę zapoznanie się, bo kto raz przeczyta te zdania, ten ich tak łatwo nie zignoruje.
Chodzi mi o analizę zasady „solidarności”, jednej z czterech zasad, na których zbudowany został nasz kodeks. Mianowicie zasada ta mówi :
Solidarność jest zawsze z kimś i dla kogoś. Owym kimś, z którym społeczeństwo, poprzez działania kuratora solidaryzuje się jest człowiek - osoba. Często zaniedbana i poniżona, kiedy indziej zaniedbująca, poniżająca, niszcząca, krzywdząca, jednak zawsze jest to osoba - czyli istota o wyjątkowej godności, z której to godności wynika bezwzględna powinność afirmowania (miłowania) jej dla niej samej, nawet pomimo godnych potępienia postępków.

Tak więc, jak najbardziej, wspierajmy naszych podopiecznych, jesteśmy im to winni.
Naprawdę, jesteśmy takimi samymi ludźmi, z naszymi uczuciami, potrzebami, wadami i nie bardzo jest czym się wywyższać.
ewka
 
Posty: 50
Rejestracja: 16 lis 2005, 19:36
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: Nessa » 27 sty 2006, 22:15

Dla Tych, którym się nie chce szukać, fragmenty artykułu dr Tadeusza Jedynaka

Kodeks etyki kuratora sądowego

„Moralność - etyka - ujaśnienie pojęć
Składając ślubowanie, kurator zobowiązuje się do postępowania zgodnie z zasadami etyki zawodowej, mając na względzie dobro Rzeczypospolitej Polskiej i dobro osób podlegających jego pieczy. Zobowiązania te stawiają kuratora sądowego w sytuacji szczególnej, w relacji do dobra wspólnego i do dobra indywidualnego, nakładają na niego odpowiedzialność za podejmowanie działań dla pomyślności społecznej i jednostkowej…

Kurator stara się wpływać na podopiecznego w taki sposób, by rozbudzić w nim potrzebę osobistej doskonałości i dać nadzieję, że jej osiągnięcie jest możliwe. Kurator służy dobru wspólnemu przekazując oddanym pod opiekę osobom określone wartości…

Kuratela - jako przekaz wartości, jest równocześnie swoistym aktem sprawiedliwości społeczeństwa wobec osób poddanych kurateli. Osoby te mają za sobą liczne negatywne doświadczenia i krzywdy ze strony środowiska, które je ukształtowało. Zostały one ukształtowane przez warunki rodzinne, socjalne, środowiskowe (nietolerancja, ksenofobia, "apartheid"). Ich aktualna sytuacja nie jest zatem całkowicie od nich zależna, ani przez nie zawiniona. Poddanie takich osób kurateli jest więc w pewnym sensie oddaniem im tego, co im się od społeczeństwa należy. Kurator jest swego rodzaju pomostem pomiędzy powierzoną mu osobą a społeczeństwem...

Kurator spotyka się z podopiecznym i nawiązuje z nim dialog. W dialogu tym poznaje stopniowo historię, doświadczenia, prawdy swojego partnera dialogu. To wszystko rodzi otwartość i współczucie oraz chęć ulżenia w trudnej sytuacji - rodzi solidarność. Cóż znaczy być solidarnym? Znaczy nieść ciężar drugiego człowieka…

Solidarność jest zawsze z kimś i dla kogoś. Owym kimś, z którym społeczeństwo, poprzez działania kuratora solidaryzuje się jest człowiek - osoba. Często zaniedbana i poniżona, kiedy indziej zaniedbująca, poniżająca, niszcząca, krzywdząca, jednak zawsze jest to osoba - czyli istota o wyjątkowej godności, z której to godności wynika bezwzględna powinność afirmowania (miłowania) jej dla niej samej, nawet pomimo godnych potępienia postępków…”

Gabi ja rozumiem, że Ty nie rozumiesz i bardzo mnie to zasmuca.
Nessa
 
Posty: 4
Rejestracja: 26 paź 2005, 22:45
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: kesey » 27 sty 2006, 22:52

Zagadnienia etyczne są zawsze trudne- pragnę jednak przypomnieć, iż dobro osób, podlegających pieczy kuratora w postępowaniu rodzinnym, to przede wszystkim dobro małoletnich dzieci. Nie sądzę, aby intencją Michała była chęć doprowadzenia do umieszczenia małoletnich dzieci w placówce opiekuńczo- wychowawczej. Chce raczej znaleźć drogę do jasnego sformułowania problemu rodziny, bo jak próbować pomóc w jego rozwiązaniu, skoro strona, której on bezpośrednio dotyczy, udaje, że po prostu go nie ma.
Nessa i Ewka zdają się prezentować stanowisko, z ktorego wynika, iż przez okres siedmiu lat realizowania postępowania wykonawczego, w opisywanej sprawie, nikt z kuratorów nie zechciał nawiązać dialogu z dorosłą kobietą, obdarzoną wolną wolą. A może to ona poprzez swoją postawę, zamknęła wszystkie drogi do tego dialogu?
Poszanowanie dla autonomii jednostki ludzkiej nie jest równoznaczne z bezkrytycznym przyjmowaniem jej patologicznych zachowań i wyrażaniem dla nich aprobaty. Stosowanie działań prawem przewidzianych nie oznacza, że depczemy czyjąś godność. Paradoksalnie, czasem trzeba "zniszczyć" człowieka, jego chorą mentalność i zaburzony system wartości, ażeby móc "zbudować" go na nowo, z korzyścią dla niego samego i osób, skazanych na koegzystencję z nim.
Ale się nawymądrzałem :lol: Pozdrawiam.
Nigdy nie dyskutuj z idiotą- najpierw sprowadzi cię do swego poziomu, a następnie pokona doświadczeniem.
Awatar użytkownika
kesey
VIP
VIP
 
Posty: 1702
Rejestracja: 25 kwie 2005, 23:51
Lokalizacja: Częstochowa
Podziękował : 51 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Postautor: ewka » 28 sty 2006, 10:55

1.moja odpowiedź kierowana była bardziej do tego co napisała gabi
2.kesey, które zagadnienia etyczne sprawiają wg Ciebie trudność?
Postępowanie zgodnie z tym kodeksem jest po prostu obowiązkiem, obciążonym odpowiedzialnością dyscyplinarną.
„Zniszczyć” człowieka? ¯eby zbudować go na nowo? No proszę, to już z pozycji bogów startujemy?

3.Czytajac post Michała, nie zauważyłam, żeby problemem było zagrożone dobro dziecka. Nakarmione, czyste, nie pozostawiane bez opieki. Czy Wam się nie zdarza zostawić dziecko pod opieką innej dorosłej osoby? Problem stanowi raczej w jaki sposób „złapać” kobietę, żeby nie powiedzieć dosadniej. Tylko po co? ¯eby jej udowodnić kto tu rządzi? I co uzyskasz? Bo na pewno nie chęć współpracy. Ewentualnie chęć odwetu. Tak chyba rozpętuje się wojny?
Prowadzisz nadzór od roku. Jak tam diagnoza? Zacznijmy od tego: czy ta podopieczna była dla Ciebie partnerem w rozmowie czy tylko niepokorną i niewyuczalną patologia, którą trzeba pouczać, a i tak nic nie dociera? Znasz jej bolączki? Jej lęki? Powiedziała Ci w czym sobie nie radzi i w czym mógłbyś jej pomóc? Jesteś konsekwentny w tym co mówisz i co obiecujesz?
Towarzyszyć, wspierać, pokazywać możliwości. Być partnerem.

Oczywiście, że może być to dla Ciebie żadną nowiną, że już próbowałeś. Ale nikt nie powiedział, że zawsze da się postawić na swoim. Po prostu, bądź człowiekiem.
ewka
 
Posty: 50
Rejestracja: 16 lis 2005, 19:36
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: kesey » 29 sty 2006, 2:58

Nie z pozycji bogów, ale ludzi obarczonych wszystkimi zaletami i ułomnościami człowieczeństwa :D. Jeśli moje sformułowania, które nie bez przyczyny podałem w cudzysłowiu, odebrałaś Ewo jako przejaw inklinacji do boskości, to dotychczasowy panteon bóstw należałoby rozszerzyć o terapeutów, zajmujących się różnego typu uzależnieniami (szczególnie narkomanią) :lol:
Dla mnie nie ma zagadnień etycznych, które można każdorazowo rozpatrywać dogmatycznie. Przykład, od choćby najprostszy- kłamstwo jest nieetyczne, co nie przeszkadza nam w życiu codziennym uciekać się do drobnych kłamstewek, tzw. charytatywnych (o ładnej sukience koleżanki, którą darzymy sympatią, podówczas, gdy nasze odczucia są zupełnie odmienne i ta część jej odzieży wygląda jakby żywcem wyciągnięto ją z demobilu, oraz jest pozbawiona jakiegokolwiek uroku). Sprowadzanie etyki do zapisów, zawartych w nawet najlepiej sformułowanym kodeksie, jest niebezpieczne i prowadzi do ukształtowania mentalności tępych żołdaków, wykonujących rozkazy tylko dlatego, iż w przypadku ich niewykonania grozi im sąd polowy (to odnośnie uroczej uwagi o postępowaniu dyscyplinarnym) :D.
Sprowadzanie dobra dziecka do zapewnienia mu odpowiednich warunków higienicznych, odzieży, pożywienia i opieki jest pewnym nieporozumieniem. Oczywiście elementy te mają również znaczenie, ale zagrożenie dobra dziecka może następować także na płaszczyźnie psychicznej, emocjonalnej, nie ujawniającej się w atrybutach zewnętrznych i namacalnych. Posłużę się przykładem drastycznym. Dziecko będące ofiarą przemocy seksualnej może być czysto ubrane, mieć zapewniony pokarm, wykonane w terminie wszystkie szczepienia ochronne i bardzo staranną "opiekę" rodzica (w niektórych przypadkach aż nazbyt staranną), co nie będzie wykluczało, iż jest krzywdzone, a jego dobro zostało naruszone w rażący sposób.
Po co "złapać" kobietę- głównie po to, aby rozbić iluzję, w której funkcjonuje i na tej podstawie starać się umotywować ją do zmian, w życiu jej i jej dzieci. To co dzieje się obecnie, tylko utrwala elementy, odpowiadające za dysfunkcyjny charakter środowiska rodzinnego.
Jak się coś posypie to będzie pożywka dla mediów i okazja do powiedzenia kilku słów o kuratorze, który przecież był tam od tylu lat i nic nie zrobił.
Wydaje mi się, że każdej z osób, które zechciały się wypowiedzieć w tym temacie, przyświecają porównywalne intencje i cele, przy czym wskazywane są różne drogi do ich osiągnięcia. Dlatego nie śmiałbym oceniać, która z nich jest lepsza, bądź gorsza. Kurator także obdarzony jest wolną wolą i musi dokonywać wyborów, ponosząc za nie odpowiedzialność (przede wszystkim moralną, a dopiero w następnej kolejności i w uzasadnionych przypadkach, dyscyplinarną, bądź porządkową).
Nigdy nie dyskutuj z idiotą- najpierw sprowadzi cię do swego poziomu, a następnie pokona doświadczeniem.
Awatar użytkownika
kesey
VIP
VIP
 
Posty: 1702
Rejestracja: 25 kwie 2005, 23:51
Lokalizacja: Częstochowa
Podziękował : 51 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Postautor: eipiem » 29 sty 2006, 12:17

Pozwolę sobie przedstawić moje stanowisko w przedstawionej przez Michała sprawie:
Otóż mamy rodzinę alkoholową (z ogr.władzą rodzicielską i zobowiązaniem do leczenia odwykowego) z problemem przemocy ze strony ojca ( kara pozb.wolności z art. 207 KK).Mamy 5 małoletnich dzieci,które podczas nieobecności matki pozostają pod opieką ich dorosłej siostry,która zamieszkuje w tym samym lokalu.Watpię by te 5 małoletnich dzieci miało w ostatnich paru latach warunki należyte do ich prawidłowego rozwoju intelektualnegi i emocjonalnego,a ich rodzice prawidłowo wypełniali podstawowe funkcje rodziny (zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa,zaspokojenie potrzeb bytowych członków rodziny,udzielanie wsparcia emocjonalnego innym członkom rodziny,zaspokajanie potrzeb rozwojowych i w końcu prokreacja- to chyba tak!).
Tak więc naipierw odpowiadam sobie na pytanie w czyim interesie mam działać (matki?dzieci?dorosłej siostry?ojca?),drugie istotne pytanie to co zaburza funkcjonowanie tej rodziny.
Ja działam w interesie dzieci i wiem,że alkohol jest główną przyczyną zaburzeń funkcjonowania tej rodziny (mozna sie zastanawiać czy matka pije bo redukuje napiecie zwiazane z piciem męża i przemocą=alkoholizuje się by łagodzić napiecie-ale faktem jest,że jej picie dokłada sie do dysfunkcji systemu).
Plan działań:
1.zmotywowanie do leczena odwykowego matki ( i w perspektywie wspieranie jej jako osoby doznającej przemocy np.grupa wsparcie,ale po rozpoczęciu terapii odwykowej).Jak to zrobić-cóż uzależnieni do perfekcji maja opanowane racjonalizacje i zaprzeczenia.Jedynie konfrontowanie ich z faktami dot.szkód wywołanych dla nich samych i ich rodziny ich piciem nie daje im pola manewru.Jakieś zaplecze daje sprawa ALK (może należy zawnioskować o wykonanie Postanowienia o leczniu stacjonarnym lub złożyć wniosek o zmiane orzeczonego leczenia ambulatoryjnego na stacjonarne).Może trzeba złożyc wniosek o zmiane formy ograniczenia władzy rodzicielskiej lub o pozbawienie władzy rodzicielskiej obydwojga.Jednym słowem kryzysowanie alkoholika daje szanse na decyzje o leczeniu.
2.zadbanie o bezpieczeństwo dzieci (w zasadzie powinnam to napisać na pierwszym miejscu,ale alkohol widze jako źródło problemów i dlatego jest to sprawa klucz w tej rodzinie).Myślę,że lepszym niz placówka rozwiązaniem jest ustanowienie na czas nieobecności mamusi RZ w osobie siostry (jak znam życie "bohaterki rodzinnej",która funkcje rodzicielskie pełni i tak od jakiegoś czasu).RZ tylko w sytuacji gdy matkę wyautujemy na leczenie z domu,w przeciwnym razie odkryje dobre źródełko pieniedzy.Warto wesprzeć dziewczynę w ew. obowiązkach i poszukać dla dzieciaków miejsc w świetlicach(może gdzieś są realizowane programy socjoterapeutyczne).Siostrze dobrze zrobi grupa DDA.
3.tatuś- jeśli odbędzie w całości karę pozb.woln. to należy uważać czy wytrzeźwił sie w ZK czy nie i należy pracować nad jego leczeniem odwykowym i z tyłu głowy mieć jego skłonność do znęcania się (trzeba poszukać tewrapii dla sprawców).
4.tak na prawdę to warto zaprosic do współpracy wszystkie służby,któe pracuja z tą rodziną i ustalić strategię pomocy całej rodzinie.Wtedy łatwiej dopaść panią na gorącym uczynku,ale czy trzeba jeśli mówi o tym dorosła córka i dzieci.U nas wnioskujemy o posiedzenie wykonawcze i SR wydaje w czasie posiedzenia stosowne zarządzenia lub np. kontraktujemy sie z mamusią na w miarę krótki czas na określone działania.Jak nie wypełni umowy "zagrywa" Sąd,jak wypełni ustalamy nastepną umowę.
Praca z rodzina alkoholową jest trudna (jest b.dużo do zrobienia w jednym czasie i odkrywaja sie coraz to nowe trudności),ale gdy zna sie mechanizmy jej funkcjonowania,gdy kurator nie da się wciągnąć do roli tzw ratownika,wspomagacza i in. to może w długiej perspektywie ale daje sie uratować kogoś.
Chętnie porozmawiam bardziej szczegółowo na privie.
Pozdrawiam,
eipiem
k.zawodowy
k.zawodowy
 
Posty: 563
Rejestracja: 27 kwie 2005, 7:33
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 3 razy

Postautor: michal » 01 lut 2006, 0:46

Dziękuję wszystkim, którzy odpowiedzieli na mój apel J. Przepraszam, że odpowiadam dopiero teraz, ale przez pierwsze dwa dni był tylko jeden post do mnie, a potem ja nie miałem czasu na śledzenie forum.

Postaram się może odpowiedzieć na pewne poruszone w Waszych wypowiedziach kwestie, a zwłaszcza zarzuty wobec mnie. Ogólnie to przedstawiłem rzecz w wymuszonym miejscem i możliwościami anonimowego przedstawienia sprawy wielkim skrócie. Opisywanie wszystkich zachowań tej pani, jej relacji rodzinnych, środowiskowych, itp. zabrałoby mi zbyt wiele czasu.

Moje uwagi:

Nessa:

1) Chodzi o to, że ona w ogóle zaprzecza jakiemukolwiek piciu. Totalna negacja sprawy, system iluzji, itp. Bez przełamania tego, udowodnienia jej, że nie jest szczera nie mogę z nią podjąć normalnej rozmowy.
2) Stałem się taką osobą – wpierającą i pomagającą, ale nie dla niej, bo ona tego nie chce, a jeżeli już to tylko wtedy, kiedy ma akurat taką aktualną potrzebę. Bardziej już jej córka ma do mnie zaufanie.
3) Co do częstotliwości kontaktów – jestem tam nie rzadziej niż raz na dwa tygodnie, a czasami dwa razy w tygodniu. ¦rednio co miesiąc – 4, nawet 5 razy u nich, a poza tym u sąsiadów, rodziny, GOPS, policji. Mało?
4) Co do sympatii dla niej... hm. Nie mam do niej uprzedzeń, nie traktuję jej jako „patologii”, staram się być obiektywny i otwarty, ale pewne jej zachowania, jak np. namawianie córki do, oględnie mówiąc, „zarabiania na siebie”, karmienie dziecka piersią w stanie nietrzeźwym, i jeszcze wiele innych, jakoś nie wpływa na jej pozytywny wizerunek.
5) Co do RODK to niestety mam wszelkie podstawy, żeby im nie ufać. Nie tylko zresztą ja, ale i inne osoby (sędziowie, pozostali kuratorzy). To znowu nie miejsce na rozwijanie tego wątku, ale skoro w tym samym RODK w innych sprawach są popełniane kardynalne błędy przy diagnozowaniu rodzin i absolutnie nie są brane pod uwagę informacje z akt sprawy, a jedynie od badanych, to sorry, ale moje nastawienie do tego ośrodka jest tu nie bez podstaw.

Ewka:

1) Nie chcę zabierać dzieci – to ostatnia rzecz jaką bym chciał zrobić. Robię to tylko w przy zagrożeniu życia lub zdrowia dzieci! Nigdy w innych wypadkach, np. nie posprzątanego mieszkania. Staram się właśnie, dlatego zachować je w rodzinie i tak ustawić matkę, żeby we właściwy sposób wywiązywała się z swoich obowiązków. Niestety picie i znikanie z domu na kilka dni to nie jest z jej strony właściwe zachowanie. ¯adne tłumaczenie do niej niestety nie trafia. Nie mówię, że jestem alfa i omega. Nikt nie jest taki. Dlatego pytam się innych o radę i nie uważam, żeby to był dla mnie dyshonor.
2) Staram się ją wspierać, pomagać, doradzać, ale to jest tylko tyle, że ja coś daję, a ona od siebie nic. Jedynie bierze to, co jest jej akurat potrzebne.
3) Dobro dziecka jest zagrożone. Pisałem o tym, że dziecko jest chore. Jak matka „idzie w tango”, to chłopiec dostaje ataków padaczki na tle nerwowym, traci przytomność, wymaga hospitalizacji. Siostra, która się nim opiekuje nie zawsze wie, jakie leki mu trzeba podać, itp. Poza tym sama właśnie chce wyjechać na długo za granicę. Wyjaśnienie wszystkich problemów tej rodziny wymagałoby ode mnie przede wszystkim złamania anonimowości, po drugie zajęłoby zbyt wiele czasu. Nie mogę tego tutaj zrobić.
4) Nie zarzucaj mi, że traktuję ją jako „niewyleczalną patologię”, bo tak nie jest. Jeżeli mogę wspieram ją na różne sposoby np. organizowaniem pomocy materialnej dla dzieci, wyjazdów wycieczkowych, pieniędzy z GOPS, załatwianiem spraw w urzędach, itp. Problem w tym, że w zamian z jej strony nie ma nic. Po prostu wykorzystuje mnie i moje zaangażowanie i tyle. Jak ma pieniądze to z nich „odpowiednio” sobie korzysta. Poświęciłem im naprawdę wiele czasu i energii. Nawet przerwałem urlop wakacyjny, żeby im pomóc w bardzo dla nich wtedy skomplikowanej sytuacji. Więc jeszcze raz – nie mówi mi, że jej nie pomagam.
5) Co do konsekwencji – cały czas wymagam od niej jednej zasadniczej sprawy, żeby nie piła, nie znikała z domu i wtedy wszystko inne powoli się ułoży. Ten temat jest z nią cały czas omawiany, bo to tu jest problem!

O filozofii wypowiadać się nie będę. Nie moja działka.

Kesey:

1) Słuszna uwaga, co do tego, po co rozbić by należało jej system iluzji. Dzięki za zrozumienie. J

Eipiem:

1) Ona ma niestacjonarne. Chodzi do lekarza w poradni i przedstawia mi zaświadczenia o tym. Nie mam jasnych dowodów, że nie utrzymuje abstynencji. Jakie mam, zatem podstawy do złożenia wniosku o zmianę trybu leczenia? Sędzia odrzuci mi taki wniosek. Dlatego chciałbym, aby została „przyłapana”, gdy jest nietrzeźwa.
2) Siostra nie godzi się na to, aby objąć młodsze rodzeństwo stałą opieką, a tym bardziej, żeby ustanowić w jej osobie rodzinę zastępczą. Sama ma własne dziecko, też chore. Obecnie chce wyjechać na długo za granicę. To mała miejscowość na wschodzie Polski (woj. lubelskie). Do najbliższego miasta kilkanaście kilometrów. ¦wietlice środowiskowe, itp. między bajki trzeba włożyć. Zero szans.
3) To samo wzg. ojca jak już wyjdzie. Może korzystać z grupy AA albo lekarza w mieście powiatowym – ponad 10 km od nich. Realnie jego uczestnictwo w czymś takim niewielkie. WITAM W RZECZYWISTO¦CI MA£YCH MIEJSCOWO¦CI!
4) Co do rozmowy na prv – bardzo chętnie. A może podam maila – mikeozi@poczta.onet.pl?
michal
 
Posty: 81
Rejestracja: 26 sie 2005, 15:10
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 1 raz

Postautor: kesey » 01 lut 2006, 1:03

Może po prostu było mi łatwiej wczuć się w tok rozumowania faceta :lol:
Pozdrawiam Michał :D
Nigdy nie dyskutuj z idiotą- najpierw sprowadzi cię do swego poziomu, a następnie pokona doświadczeniem.
Awatar użytkownika
kesey
VIP
VIP
 
Posty: 1702
Rejestracja: 25 kwie 2005, 23:51
Lokalizacja: Częstochowa
Podziękował : 51 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Postautor: gabi » 24 lut 2006, 13:37

Witam wszystkich. Ewka - ograniczyłam swoją wypowiedź do minimum słów. A Ty nie zrozumiałaś moich intencji, ale za to szybko przykleiłaś mi etykietkę. W tym samym tonie (może mniej stanowczo) wypowiedziała się zołza, ale nie wzbudziło to Twojej reakcji. "Nie bardzo jest się czym wywyższać" - ja też tak uważam, ale mam inne zdanie co do adresata tych słów.
Gwoli wyjaśnienia - jak każdy kurator traktuję zabieranie dzieci jako ostateczność i nie wiem gdzie przeczytałaś, że doradzam to Michałowi? Chodziła mi raczej o skonfrontowanie matki z jej krętactwami, uświadomienie jak ogromną robi krzywdę dzieciom - krzywdy emocjonalne uważam za te najbardziej poważne, a ślady jakie powodują na psychice dzieci za najtrudniejsze do wyleczenia. W domu może być biednie, brudno, a nawt głodno - temu dość łatwo zaradzić a i dostrzec nie trudno. Ale jak mowa o deprywacji potrzeb emocjonalnych - braku miłości, zaniedbaniu, odrzucieniu... to skutki na przyszłość dla takiego dziecka będą łatwe do przewidzenia. To, że szukam sposobów skutecznego (co nie znaczy radykalnego, prawda?) działania uważam za plus w tej pracy. Czasem zdarza się, że interes dziecka stoi w sprzeczności z interesem matki (która chce sobie prowadzić swobodne życie, pić i znikać z domu w dowolnym czasie itp) wówczas zawsze reprezentuję interes dziecka. Przypominam, że mówimy o rodzinie, która nie nawiązuje współpracy z kuratorem mimo wielu różnych działań podejmowanycvh przez kuratora, a o taki przypadek przytoczył Michał. A Ty piszesz 28. 01.br cyt "NIE ZAUWA¯Y£AM ¯EBY PROBLEMEM BY£O ZAGRO¯ONE DOBRO DZIECKA". Może zamiast machać mi przed nosem kodeksem etyki kuratora przeczytaj uważnie post Michała, może to jednak zauważysz?
Nessa - ufasz RODK - może w Twoim okręgu dziasł on fachowo. W moim i sędziowie i inni kuratorzy mają mnóstwo zastrzeżeń do sporządzanych opinii. Poza tym cyt "TA KOBIETA WZBUDZI£A WE MNIE POZYTYWNE UCZUCIA" Jako kto? W jakim charakterze? Wzoru do naśladowania? Koleżanki? Wdzięcznego materiału do pracy zawodowej? Jeśli odpowiesz mi rzeczowo postaram się zrozumieć Twoje stanowisko.
Widziałam wiele spraw, w których kurator "towarzyszył, wspierał, pokazywał możliwości". To okazywało się zupełnie niewystarczające. Czasem po prostu trzeba rozbić stare struktury funkcjonowania rodziny, aby na ich miejsce pomóc rodzinie wypracować nowe. Z pewnością jest to trudne, wymaga dużego zaangażowania ze strony kuratora i ścisłęj współpracy z przedstawicielami innych instytucji. W efekcie po latach trafiały do nas nowe nadzory w sprawach opiekuńczych - dorosłych już dzieci z tych rodzin. Naprawdę to dopiero jest dość przykre doświadczenie i stawia pytania o skuteczność (tak, właśnie skuteczność) podejmowanych wcześniej oddziaływań. Mam też w pracy inne doświadczenia - kiedy to w sprawach trudnych, gdzie brak było otwarcia rodziny na pomoc kuratora (bo i tak się zdarza i nie zawsze winę za to ponosi kurator) zapadała decyzja o zabraniu dzieci - wówczas te rodziny "zaskakiwały" i podejmowały współpracę, w efekcie czego dzieci mogły wrócić do swoich biologicznych rodziców. I takie właśnie sprawy uważam za sukces. Nigdy przy tym nie zapominam o ludzkiej godności i prawie do szacunku wobec każdej, najmłodszej czy najbardziej zaburzonej osoby.
Myślę też, że Kesey dość dobrze odczytał moje intencje, a pod planem eipiem mogłabym się podpisać.
¯eby już nie przynudzać, a w miarę precyzyjnie określić swoje stanowisko - sąd nie po to wysyła mnie do rodziny abym okazywałą jej nieustannie swoją afirmację i współczucie, ale żebym zrealizowała określone cele, przy realizacji któych kieruję się zasadami etycznymi i moralnymi, a także prawnymi. Kodeks kuratora nie tyle je wyznacza, co raczej porządkuje. Przecież gdybyśmy nie kierowali się tymi zasadami także w życiu nie bylibyśmy kuratorami, prawda?
Dziwię się tylko, że aktywność niektóycvh osób na tym forum nie jest ukierunkowana na merytoryczną, otwartą dyskusję, ale na ocenianie innych, a zwłasza na powoływanie się przy tym na kodeks etyki kuratora.
Rozumiem to jednak i bardzo mnie to zasmuca.
gabi
k.zawodowy
k.zawodowy
 
Posty: 136
Rejestracja: 27 sty 2006, 15:41
Podziękował : 71 razy
Otrzymał podziękowań: 32 razy

Postautor: Asik » 18 mar 2006, 13:50

Cześć.
Mam parę pytań i mam nadzieję, że ktoś mi pomoże.
1. Ciekawi mnie, czy tylko w naszym Sądzie istnieje taka praktyka, że nie wolno nam - kuratorom - składać wniosków o uchylenie nadzoru kuratora nad sposobem wykonywania władzy rodzicielskiej w przypadku, w którym ustały przyczyny, dla których władza została ograniczona. Wszelkie próby przedłożenia akt, czy dyskusji kończa się zawsze jednym - kontynuować nadzór.

2. U nas zawsze orzekana jest częstotliwość składania sprawozdań kuratora z nadzoru - najczęściej raz w miesiącu. Coraz częściej jednak zdarzają się przypadki, że sprawozdanie ma być składane nawet raz w tygodniu. Dodam, że sędziowie nawet nie kwapią się przeczytać tych sprawozdań. Na nasze stwierdzenia, że można przecież orzekać częstotliwość rzadszą, bo i tak nadzór jest sprawowany ciągle i udokumentowaniem tego jest karta czynności słyszymy, że karta czynności jest do niczego, sędziowie nic z niej nie wiedzą (nie przyjmują do wiadomości, że przecież zawsze mogą zlećić złożenie sprawozdania). Natomiast na nasze stwierdzenie, że wobec tego powinniśmy co miesiąc przedkładać setki sprawozdań sędziemu do zapoznania sie usłyszeliśmy, że chyba żartujemy, co to za nowe praktyki, sędzia nie ma na to czasu, a poza tym skoro bierzemy takie wypłaty, to chyba za coś...

3. Nas sędziowie wogóle nie biorą pod uwagę sprawozdań kuratorów społecznych. Efekt - sami musimy zawsze robić wywiady, nie możemy posiłkować się kuratorami społecznymi w żadnym przypadku.
Asik
 
Posty: 13
Rejestracja: 17 mar 2006, 21:14
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: eipiem » 18 mar 2006, 15:30

Asik,
jeśli chodzi o pierwsze pytanie to kurator sądowy nie jest uczestnikiem postepowania wobec tego nie ma "inicjatywy" do zmiany orzeczenia Sądu.
My kiedy dochodzimy do przekonania,że zakończyliśmy swą pracę (poprawa została osiągnięta) skłaniamy strony o złożenie wniosku o przywrócenie im władzy rodzicielskiej i w swoim sprawozdaniu z zakończenia nadzoru popieramy wniosek rodziców/-a/ dziecka.
Co do częstotliwości składania sprawozdań i współpracy z sędziami to mam podobne obserwacje,ale staramy sie pracować nad dobrymi relacjami z sędziami (ukłon w stronę kierownika zespołu) i jakością pracy kuratora,która stanowi o tym jak jestesmy postrzegani przez sedziów.
W kwestii wywiadów w postępowaniu wyjaśniającym lub rozpoznawczym to z założenia nie posługujemy sie pomocą społecznych ( z wyjątkami gdy np.społeczny długo pracuje z rodziną i jego kompetencje i zaangażowanie w sprawy rodziny są znacznie większe niż zawodowego-wtedy zawodowy akceptuje wywiad społecznego,zdarza się to b.rzadko).
No cóz kłania sie tu wspóraca kuratorów z sędziami-wzajemne zaufanie i szacunek,na który kuratorzy muszą zapracować.
eipiem
k.zawodowy
k.zawodowy
 
Posty: 563
Rejestracja: 27 kwie 2005, 7:33
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 3 razy

Następna

Wróć do Zadaj pytanie kuratorowi

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość