Mam do koleżanek i kolegów kuratorów prośbę o poradę, co robić w danej sytuacji:
Gwoli wyjaśnienia – jestem kuratorem zawodowym rodzinnym od 2 lat, wcześniej byłem przez 4 lata kuratorem społecznym w pionie karnym. Przez ten czas trochę już widziałem i z różnymi osobami przychodziło mi pracować. Zazwyczaj każdy problem wcześniej czy później dawało się rozwiązać, jeżeli nie samodzielnie, to z pomocą innych osób. W tej sprawie jednak nie bardzo mam już pomysły, podobnie zresztą jak i inne osoby z naszego zespołu (a sprawa tej rodziny jest znana od lat i była prowadzona już przez kilku innych kuratorów – społecznych i zawodowych).
Pokrótce wygląda to tak – nadzór prowadzony jest wobec rodziny N. w zw. z ograniczeniem władzy rodzicielskiej, a także dodatkowo o leczenie odwykowe rodziców i wobec ich nieletniego syna (czyn karalny). Ciągnie się to już ponad 7 lat (sprawa Opm). Sprawę przejąłem w początkach ubr. w „spadku” po innym kuratorze. Podopieczny w tej chwili przebywa w ZK (z art. 207 kk). Koniec kary przypada na lipiec br. Podopieczna została w domu z 5 niepełnoletnich dzieci (wiek od 16 do 3 lat) oraz dorosłą córką i jej synem. Jest osobą uzależnioną od alkoholu i ogólnie lubi „rozrywkowy” tryb życia. Potrafi zniknąć z domu na 2 – 3 dni w wiadomym celu. Opiekę nad dziećmi przejmuje wtedy jej dorosła córka. Potem jest spokój przez czasami 3 tygodnie, a czasami 2 miesiące. Wielokrotnie przeprowadzałem z nią rozmowy dyscyplinujące w tym przedmiocie, ale efekt jest niestety niezbyt zachwycający. Najdłużej spokój był przez 2 miesiące, po tym jak jej mąż znalazł się w ZK. W tym czasie, gdy kobieta nie pije to trzeba przyznać, że faktycznie dobrze zajmuje się dziećmi – zawsze mają co jeść, w domu jest czysto, ciepło, jeździ z nimi do lekarzy, chodzi do szkoły itd. Jest osobą dość inteligentną i sprytną, potrafi w razie potrzeby zaprezentować się w bardzo korzystnym świetle, co zrobiła np. w trakcie badań w Rodzinnym Ośrodku Diagnostycznym. W razie potrzeby zasłania się chorobą najmłodszego dziecka i robi to w sposób tak sugestywny, że początkowo, nie znając jeszcze dokładnie sprawy, sam wierzyłem w niektóre jej opowieści. Składane uprzednio do Sądu wnioski np. o umieszczenie dzieci w placówce nie zostały uwzględnione, właśnie z uwagi na dobrą opinię z RODK i jej opowieści. Nie można jej udowodnić nadużywania alkoholu „czarno na białym” poprzez np. zbadanie alkomatem przez policję, ponieważ ... jej „przyjacielem” jest funkcjonariusz miejscowej KPP (i to dość wysoki rangą). Policja nigdy nie ma czasu, możliwości przyjechania, czynnego alkomatu, itp. Ona zaś zawsze twierdzi, że jej pijaństwo to nieprawda. Regularnie przedstawia zaświadczenia od lekarza z Poradni Odwykowej, ale ... ten lekarz to jej dobry znajomy. W efekcie nie jestem w stanie udowodnić sędziemu, że podopieczna nie realizuje obowiązku leczenia odwykowego – w końcu brak interwencji policji, są regularne wizyty w poradni, rodzina nie potwierdzi jej pijaństwa przed Sądem, bo nie chce mieć potem od niej nieprzyjemności. Nie ma też podstaw do zmiany orzeczonego rodzaju leczenia na zamknięte. Tak, więc jestem w kompletnej kropce. Nie mam praktycznie możliwości żadnego ruchu. Rozmawiałem o sprawie z innymi kuratorami z naszego zespołu, ba nawet z dwóch innych zespołów i nikt nie jest w stanie wymyślić nic nowego, co nie było już próbowane. Tymczasem kobitka, czując co się dzieje, że niewiele można jej zrobić, co i raz robi sobie taki kilkudniowy wypad razem ze swoim „przyjacielem”, zaciąga w tym czasie długi, a dzieci zostawia w domu pod opieką dorosłej córki. Krzywda im się wprawdzie nie stanie, ale najmłodszy chłopak jest faktycznie poważnie chory i takie zachowanie matki wyraźnie mu nie służy. Nie jestem zawsze w stanie przyjechać akurat wtedy, gdy ona „idzie w tango”, albo wraca do domu nietrzeźwa (np. sobota wieczorem). Zresztą moja wizyta i tak w tym momencie nie sądzę, żeby mogła coś zmienić – z pijanym nie ma sensu rozmawiać, a dzieci mają w sumie zapewnioną opiekę. Parę lat temu kurator społeczny przyjechał do niej zresztą w takie sytuacji i ... został przez nią pobity, a policja sprawę tak prowadziła, że nic z tego nie wyszło!
Może, więc ktoś z Was ma jakiś pomysł, co w sprawie można by jeszcze wymyślić, jakie działania podjąć? Byłbym bardzo wdzięczny za pomoc.