autor: virus » 01 lut 2006, 0:06
Na początku zastrzegę, że nie jestem nawiedzonym kuratorem i raczej twardo stąpam po ziemi. Niemniej jednak trochę z niedowierzaniem czytam w/w opinie. Czy nikt z Was nie pomyślał o podopiecznym? Ot tak sobie zmieniamy kuratora bo: jeden chce wyjechać za granicę, drugiegi ma "za dużo", trzeci nie może bo znajomy, czwartemu za daleko itd.. Zdobycie zaufania podopiecznego czasami trwa i kosztuje (pracy, nerwów itd) ale co tam w końcu to tylko podopieczny ...