Witajcie,
Myślę Bartku, że źle czujesz się po takim wydarzeniu.Kesey przedstawił Ci swoje podejście do tego problemu i ja zgadzam się z tym, co napisał.
Myślę,że większości z nas przytrafiło się takowe zdarzenie, powodujące ogromny dyskomfort psychiczny. Na szczęście jest ono traktowane rutynowo przez naszych przełożonych

.
Ja również miałam taką przygodę w 2004r. Moim zadaniem było przedstawienie (w sprawie C o obniżenie alimentów) faktycznej sytuacji ojca małoletniego powoda, mieszkającego z matką. "Pech" chciał,że udało mi się potwierdzić przypuszczenia sędziego co do manipulacji tegoż powoda. A że chłopak siedział i odpoczywał kilka miesięcy, kolesie z celi tak go wyszkolili, że uknuł spisek na kuratora, by podważyc jego wiarygodność.W skardze w/w nadmienił m.in. iż "ciągle wykrzykiwałam podczas wywiadu na jego mamę i obrażałam ją" (choć było dokładnie odwrotnie), a zażył mnie stwierdzeniem, że "jestem bardzo dobrą znajomą rodziny i matki jego syna,dlatego miało to wpływ na orzeczenie sądu".Jakież musiało być zdziwienie Prezesa, do którego - z grubej rury - napisał pan X , który przeczytał w mojej odpowiedzi na skargę, że przez 21 lat nie mieszkałam w Szczecinie, stąd moja zażyłość z rodziną strony przeciwnej...
Dlatego spoko... Albo jeszcze z początku obecnego wieku. Pewien wieloletni pensjonariusz wiadomej instytucji ujawnił w 30-stronicowej, odręcznie pisanej epopei, iż "pijam kawkę z jego byłą żoną, a jej matka robi mi swetry na drutach" (moja osobista nadzorowana- matka mieszkała w innej części budynku).
Nie przejmuj sie Bartlomieju - właśnie zdobyłeś SZLIF KURATORSKI
Kropka z gorącymi pozdrowieniami ze zmrożonego (o dziwo!) Sczecina