;(

Zadaj pytanie kuratorowi rodzinnemu.

Moderatorzy: Ultima, BBG, Sasquatch

;(

Postautor: niunia » 28 mar 2007, 22:08

a wiec zaczne od poczatku.... gdy miałam 16 lat (2004rok) zaszłam w ciaze ze swoim chłoapkiem ktory miał 20.wydawało mi sie ze naprawde kocham go i z wzajemnoscia.... oczywiscie wzielismy slub i majac 17 lat urodziłam moja sliczna coreczke.z mezem mieszkalismy u jego rodzicow od czasu slubu.przez okres około roku wszytsko było w porzadku... pozniej jednk te zycie zaczeło mnie prztłacac... nie mogłam sie kontaktowac z kolezankami do sklepu musiałam wychodzic z mezem bo on ył o mnie zazdrosny... moja komorka byla pare razy dziennie przez niego "przeszukiwana" meczyłam sie strasznie,postawiłam sie i zaczełam chodzic czasem do kolezanki zeby porozmawiac zeby miec kontakt z kims innym... jednak to pogorszyło ty;lko wszytsko ... połtorej roku po slubie wyprowadziłam sie do swojej mamy a on nawet mnie nie zatrzymał...oczywicie z dzieckiem...przez nastepne pare miesiecy spotykalismy sie i czasem nawet były sytuacje w ktorych mielismy wrcac do siebie ... jednak chyba to nie było nam pisane... we wrzesniu 2006 moja corka zamieszkała u niego na 2 miesiace... wtedy ja nie mogłam zniesc tej samotnosci i wyprowadziłam sie do kolezanki.. moja rodzina nic o tym nie wiedziała ... niestety on oskarzył mnie ze mieszkałam z jakims facetem i ze ma na to swiadkow... po 2 miesiacach zabrałam corke i bral ja od czasu do czasu.... gdzies około stycznia 2007 dowiedzialam sie od znajomych ze on chodzi z corka po jakis knajpach barach itp... i od tamtej pory przestałam mu dawac corke ale nie zabroniłam widywac sie tylko powiedziałam ze moze w kazdej chwili przyjsc do niej do mnie do domu ja odwiedzic.niestety on powiedział ze on nie chce przychodzic bo moja mama go kiedys tam obraziła.i od tamtej pory mało kedy widzi sie z corka .... chociaz byli bardzo zzyci bo on naprawde go potrzebuje.dochodziło do tego ze po tyg pisal smsa ze chce corke wziasc a jak mu powiedzialam zeby przyszedł to juz nie było odezwu.i tak spotykali sie tylko jak byłam z nia na podworku zszlismy na chwile ....poza tym od kiedy nie mieskzałysmy z mezem on mi wpałcał na konto 200 zł.oczywiscie za wrzesien i pazdziernik nie płacił bo mieszkala u nieo i naewet nie moglabym wziasc tych pieniedzy.i w tym dostawałam rodzinne na swoje konto.w listopadie musiałam zmienic nr konta.i zmieniłam przynajmniej tak mi sie wydawało.w lutym 2007 przeliczyłam sobie pieniadze z wyciagow i okazłąo sie ze od 3 miesiecy nie wpłyeło rodzinne...poszłam wyjasnic ta sprawe i dowiedziałam sie ze rodizne wpływaja na mojego meza ktory w styczniu 2007 wpłacił mi na corke 150zł i powiedizał jeszcze ze nie ma wiecej pieniedzy po czym kupił se nowe orginalne buty.spłaca kmputer 300zł miesiecznie od paru miesiecy .. ma dwa telefony komorkowe jedne na abonament drugi na karte.nie nalegałam wtedy bo myslałam ze naprawde moze mu brakowac.ale jak w styczniu dowiediałam sie ze on przepisał na siebie rodzinne i nawet nie raczył mnie o tym powiadomic to sie we mnie zagotowało.wszytsko mu wygarnełam.i w miesiacu marcu wpłacił mi 250zł jednak to nie zmienia faktu ze w pewnym sensie okradł swoje dziecko.ja nie pracuje. ucze sie.zebym pracowałam to bym nic od niego nie chciała.zreszta to nie dla mnie przeciez.i znowu niedawno dowiedziałam sie rowniez od znajomych ze maz chce mi zabrac prawa rodzicielskie.spytałam sie go czy to prawda to dstałam tylko odpowiedz "dowiesz sie w swoim czasie"znajomi mi mowia ze o chodzi po barach z jakimis dziewczynami... nie ukrywam boli mnie to bo jeszcze go kocham ale to juz nigdy nie wroci i ja musze sie pogodzic z faktem ze on kogos moze miec.ale nie rozumiem na jakiej podstawie chce mi zabarc dziecko.ktorym ja sie cały czas zajmuje... dla ktorego tylko zyje... jest moim całym zyciem.. jak musze wyjsc załatwic jakies sprawy to nawet na godz jest mi ja ciezko zostawic.ona tez jest przywiazana do mnie.juz ie wiem jak mam sie zachowac... bo przeciez na tym ucierpi moja coreczka najbardziej...wiem bo sama zyłam bez ojca... i wiem jak to jest ciezko patrzec jak kolezanki maja rodziny a ja jej nigdy nie miałam...kiedys sobie obiecałam ze moje dzieci beda miały wspniałe rodziny takich jkich ja nie miałam...ale nie zalezało to odemnie.... jedak czuje sie odpowiedzialna za to ze zmarnowalam jej zycie.
coraz czesciej jednak zastanwiam sie czy ja nie powinnam wystapic o pozbawienie go praw rodzicielskich.... zagubiłam sie i wiem ze bedzie mi ciezko... on jest obojetny dla mnie a mnie boli serce jak widze ze on kłamie na moj temat i wymysla.a ozniej sam mowi ze cos nas kiedys przeciez łaczyło.
nie potrafie se poradzic co mam dalej robic jak mam robic... dlatego prosze o pomoc :(
niunia
 
Posty: 3
Rejestracja: 28 mar 2007, 21:29
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: kesey » 29 mar 2007, 1:12

Niuniu :!:
Może zamiast myśleć o pozbawieniu władzy rodzicielskiej pomyśl o terapii rodzin, albo o mediacjach rodzinnych- obydwoje jesteście, hmm ... dosyć młodzi. Jeszcze nie zdążył powstać dom a Ty widzisz już tylko zgliszcza.
A tak na marginesie, opisywana przez Ciebie sytuacja stanowi kolejny dowód na to, że dojrzałość fizyczna nie jest tożsama z gotowością do podjęcia pewnych ról społecznych.
Nigdy nie dyskutuj z idiotą- najpierw sprowadzi cię do swego poziomu, a następnie pokona doświadczeniem.
Awatar użytkownika
kesey
VIP
VIP
 
Posty: 1702
Rejestracja: 25 kwie 2005, 23:51
Lokalizacja: Częstochowa
Podziękował : 51 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Postautor: niunia » 29 mar 2007, 19:50

tylko ze moj maz raczej nie ma zamiaru normalnie ze mna rozmawiac.... tylko cały czas mi wmawia niestworzone rzeczy ...ja z nim juz nie potrafie rozmawiac bo kazda nasza rozmowa konczy sie na kłotni.
naprawde nie wiem co mam robic.
niunia
 
Posty: 3
Rejestracja: 28 mar 2007, 21:29
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: karunamay » 29 mar 2007, 22:11

hm..niunia..ja jednak przychyle sie do tego, co napisał powyżej kesey..wydaje mi sie, że terapia rodzinna bedzie wskazana....natomiast jesłi chodzi o to, że nie mozesz porozumieć sie z meżem..hm, postaraj sie jednak podejść do tego spokojnie, bez zbednych emocji.Wyjaśnijcie sobie wszystko, powiedzcie sobie czego oboje pragniecie-wyjasnij mu swe obawy, powiedz spokojnie co czujesz, wysluchaj jego agrumentów, racji.
Mnie sie wydaje, ze w jakis sposob musisice dojsc do porozumienia, wreszcie chodzi tu o dobro dziecka, ale i także o relacje WASZE, bo to także istotne.
głowa do gory niunia, pozdrawiam
pozdrawiam
Awatar użytkownika
karunamay
 
Posty: 62
Rejestracja: 10 wrz 2005, 20:21
Lokalizacja: skąd inąd
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz

Postautor: kesey » 30 mar 2007, 2:57

Dlatego wspomniałem o mediacjach :D. Teoretycznie Wasze oczekiwania się wykluczają- każde z Was chce jak najwięcej ugrać dla siebie. Mąż zamierza (?) wystąpić o pozbawienie władzy rodzicielskiej Ciebie, Ty męża. Spójrz na to jednak z innej strony- obydwoje wyrażacie taką samą potrzebę- realizowania opieki i wychowywania Waszego wspólnego dziecka i dla każdego z Was jest to bardzo ważne. Drugim z wątków jest kwestia współuczestniczenia w kosztach utrzymania dziecka- moim zdaniem też do uzgodnienia. Kolejna sprawa, to jak słusznie zauważyła Karunamay- Wasze relacje.
Piszesz, że nie możesz normalnie rozmawiać z mężem, gdyż kończy się to każdorazowo kłótnią. Prawdopodobnie doszliści do tego etapu konfliktu, na którym ludzie potrafią już tylko mówić i mają problemy z usłyszeniem drugiej ze stron. Spróbujcie w obecności mediatora- możliwe, że obecność bezstronnej i rozumiejącej potrzby każdego z Was osoby, ponownie pozwoli się Wam usłyszeć.
¯yczę powodzenia.
Awatar użytkownika
kesey
VIP
VIP
 
Posty: 1702
Rejestracja: 25 kwie 2005, 23:51
Lokalizacja: Częstochowa
Podziękował : 51 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Postautor: Kreska » 30 mar 2007, 17:40

Niunia. Złóż wniosek o ustalenie miejsca pobytu dziecka przy Tobie.
Kreska
k.zawodowy
k.zawodowy
 
Posty: 47
Rejestracja: 05 sty 2006, 22:10
Podziękował : 1 raz
Otrzymał podziękowań: 2 razy

Postautor: niunia » 31 mar 2007, 9:05

...najgorsze jest to ze on nie chce jej dobra tlko swojego dobra.i nie raz sie juz o tym przekonalam.ze mysli tylko o tym jak mu musi byc dobrze.a ja wielie razy proowałam juz z nim normalnie rozmawiac.jednak on zaczyna mnie obrazac itp.
a co do miejsca pobytu to ja i corka jestesmy zameldowane u niego (chyba ze mnie wymeldowali ale nic o tym nie wiem chociaz pewnie tak)a ja corki jeszcze nie przemeldowywałam ale zamierzam.a jak jest z tym wnioskiem o ustalwenie miejsca pobytu?gdzie to złozyc i co to da?
niunia
 
Posty: 3
Rejestracja: 28 mar 2007, 21:29
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 0 raz


Wróć do Zadaj pytanie kuratorowi

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości

cron